W stolicy Libanu we wtorek po południu eksplodowały skonfiskowane materiały wybuchowe, które były składowane w portowym magazynie - poinformował generał dywizji Abbas Ibrahim z Dyrekcji Bezpieczeństwa Generalnego Libanu. Później poinformowano, że doszło do wybuchu składowanej w porcie saletry amonowej.
W mediach społecznościowych pojawiło się wiele filmów z momentu wybuchu w Bejrucie. Widać na nich, że chwilę po eksplozji nastąpiła bardzo silna fala uderzeniowa, która wybijała okna, wyrywała drzwi z framug, a nawet odrywała balkony od budynków. Zniszczenia są w odległości nawet kilku kilometrów od miejsca wybuchu.
Portal Gulfnews.com podaje, że Jordańskie Obserwatorium Sejsmologiczne stwierdziło, że eksplozja w Bejrucie była równoważna trzęsieniu ziemi o magnitudzie 4,5.
Z kolei gubernator miasta Marwan Abboud w rozmowie z dziennikarzami powiedział, że widok miasta po wybuchu przypomina mu Hiroszimę i Nagasaki. - W życiu nie widziałem zniszczeń na taką skalę - powiedział. Wydarzenie nazwał "narodową katastrofą".
Premier Libanu Hassan Diab w wystąpieniu telewizyjnym zapowiedział, że osoby odpowiedzialne za tragedię zostaną ukarane.
- Obiecuję, że ta katastrofa nie pozostanie bez znalezienia winnych. Odpowiedzialni za nią, zapłacą. O zagrożeniu, jakie stwarza ten skład materiałów wybuchowych umiejscowiony koło portu, wiadomo było od 2014 roku - oświadczył libański premier.
Hassan Diab zaapelował też do "zaprzyjaźnionych państw" o pomoc w związku z tym wydarzeniem.
Decyzją premiera środa będzie w Libanie dniem żałoby narodowej.