Policja Nowej Południowej Walii w Australii poinformowała, że w tym roku odnotowała aż osiem tzw. "wirtualnych porwań". Ich celem byli chińscy studenci przebywający w Sydney, których zmuszono do tego, by wysyłali do swoich rodzin nagrania wraz z informacją, że zostali porwani i grozi im niebezpieczeństwo.
Oszuści po skontaktowaniu się z ofiarami zaczynali im grozić, a następnie zmuszali ich, by za pośrednictwem komunikatorów WeChat czy WhatsApp przekazali swoim bliskim informację o porwaniu - podaje BBC. Studentów skłaniano, by wynajęli pokój hotelowy, a następnie nagrali wideo i zrobili zdjęcia, na których widać, jak mają zawiązane oczy i skrępowane kończyny. Przykłady takich fotografii opublikowała australijska policja - widać na nich m.in. "porwaną" studentkę, która leży w kabinie prysznicowej ze związanymi nogami.
Przez cały czas oszuści utrzymywali ze swoimi ofiarami jedynie kontakt wirtualny. Do rodzin studentów przebywających w Chinach wysyłano najpierw zdjęcia i filmy przedstawiające ich "porwanych" bliskich, a następnie - żądania okupu. Australijska policja podaje, że w jednym z przypadków ojciec studentki, z którym skontaktowali się oszuści, od razu przelał na ich konto 2 miliony dolarów. Mężczyzna po wpłaceniu pieniędzy skontaktował się z policją - jego córkę znaleziono jednak w hotelu w Australii całą i zdrową.
Policja poinformowała, że w okresie maj - lipiec "wirtualne porwania" przybrały na sile. Łącznie oszustom udało się wyłudzić kilka milionów dolarów. Funkcjonariusze zaapelowali do studentów zza granicy - zwłaszcza do tych z Chin, z którymi jak dotąd kontaktowali się oszuści - by od razu zgłaszali się na policję, gdy dostaną wiadomości, w których nakłania się ich do sfingowania własnego porwania. Zdaniem funkcjonariuszy oszuści skutecznie manipulowali swoimi ofiarami i wykorzystali sytuację, w której w związku z pandemią studenci od dawna nie widzieli się ze swoimi rodzinami.