Do tragicznego w skutkach wypadku doszło we wtorek, kiedy to amerykański helikopter prowadził operację przeciwko dysydentom partyzanckim FARC - informuje portal "Infobae". Katastrofa miała miejsce w dżungli w południowo-wschodniej Kolumbii.
Prezydent Kolumbii Iván Duque w telewizyjnym przemówieniu skomentował katastrofę. - Znaleziono dziewięć ciał, reszty szukamy. To bardzo trudny moment. Zdajemy sobie sprawę z heroizmu, jakim nasi żołnierze i policjanci wykazują się każdego dnia, aby zapewnić spokój Kolumbii - powiedział.
Znajdujący się na pokładzie śmigłowca żołnierze udawali się w górzyste regiony departamentu Guaviare. Ich celem było oczyszczenie terenu z bojówek radykalnej Armii Wyzwolenia Narodowego (ELN), która wcześniej była związana z Rewolucyjnymi Siłami Zbrojnymi Kolumbii (FARC).
Kolumbijska armia, siły powietrzne i lotnictwo policji krajowej dysponują dziesiątkami helikopterów UH-60, których używają do transportu żołnierzy, zaopatrywania jednostek naziemnych oraz do walki z partyzantami i gangami przestępczymi.
Większość katastrof i problemów w trakcie misji z wykorzystaniem śmigłowców UH-60 spowodowane były złymi warunkami pogodowymi i awariami mechanicznymi. W kilku przypadkach odpowiedzialność przypisywano atakom partyzantów lub gangów.