Do tragedii doszło w listopadzie 2018 roku. 25-latka mieszkała w miasteczku Orsta, znajdującym się w powiecie Møre og Romsdal na zachodzie Norwegii.
Ostatni raz kobietę widziano - około południa - w markecie. Podejrzewa się, że po zakupach wybrała się na wycieczkę w góry w okolice, znajdującego się 3 km od miasta, szczytu Saudehornet. Od tego czasu słuch o Polce zaginął.
Policja rozpoczęła poszukiwania przy wykorzystaniu dronów oraz helikoptera, ale nie dało to żadnego skutku. Znaleziono jedynie auto, które kobieta pozostawiła na parkingu przed szlakiem.
Rozpoczęto szeroko zakrojone poszukiwania Polki. W przedsięwzięciu brała udział policja, Czerwony Krzyż oraz wolontariusze. Po tym, gdy nie udało się znaleźć kobiety w ciągu pierwszych kilku dni, policja założyła, że nie znajdzie jej żywej.
Szczątki kobiety odnaleziono na początku czerwca. Natrafił na nie mężczyzna, który postanowił wyruszyć na ten sam górski szlak. Odd Staurset, doświadczony alpinista, opowiada portalowi NRK, że na początku zobaczył but, który leżał we śniegu, a później dostrzegł również coś, co wyglądało na kość. Znaleziony przez niego but pasował do opisu obuwia Polki.
Jednak ostatecznym dowodem tożsamości okazały się przeprowadzone badania DNA.