Donald Trump od początku swojej prezydentury jest z jednej strony sceptyczny wobec ponadnarodowych inicjatyw (jak WHO, Porozumienie Paryskie czy NATO), z drugiej zaś krytyczny wobec sojuszników, którzy wydają na obronność mniej od Waszyngtonu. Teraz z krytyką idzie krok dalej i potwierdza, że znacznie zmniejszy amerykańskie siły stacjonujące w Niemczech.
Tłumacząc swoja decyzję o wycofaniu części wojsk USA z Niemiec, Trump mówił, że Niemcy od dawna nie wywiązują się z przyjętego w ramach NATO zobowiązania przeznaczenia 2 proc. PKB na obronność. Wskazał też na współpracę Berlina z Moskwą przy budowie gazociągu Nordstream 2.
- Dlaczego Niemcy płacą Rosji miliardy za energię podczas gdy my mamy chronić Niemcy przed Rosją. To tak nie działa - tłumaczył amerykański prezydent. Dodał, że obecność żołnierzy USA w Niemczech przynosi temu krajowi korzyści gospodarcze. - Tak więc Niemcy zyskują, a bardzo źle nas traktują w kwestiach handlowych jako członek Unii Europejskiej. Prowadzimy negocjacje handlowe, ale w tym momencie nie jestem usatysfakcjonowany układem, który oni chcą zawrzeć - dodał.
W ubiegłym tygodniu dziennik Wall Street Journal poinformował, że zgodnie z decyzją prezydenta Donalda Trump Stany Zjednoczone zredukują liczebność swoich sił w Niemczech z obecnych 34,5 do 25 tysięcy. Do tego samego poziomu ma też zostać zmniejszony górny limit liczebności żołnierzy amerykańskich, który obecnie wynosi 52 tysiące.
Po pierwotnych doniesieniach grupa 22 kongresmenów obu partii skierowała do prezydenta Trumpa pismo, w którym krytykują pomysł wycofania żołnierzy z Niemiec. Ma to stwarzać "poważne logistyczne wyzwanie". Ruch chwaliło z kolei Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji. Jak podaje AP, strona rosyjska oświadczyła, że każda decyzja o zmniejszeniu obecności wojskowej USA w Europie jest "mile widziana" i zachęca także do zabrania z Niemiec amerykańskiej broni atomowej.
Pojawiły się spekulacje, że część z wycofanych z Niemiec żołnierzy może trafić do Polski. Jednak nie ma oficjalnych informacji na ten temat. Za to Reuters informował, że zgodnie z wcześniejszymi doniesieniami w Polsce nie powstanie nowa, stała baza wojskowa USA (którą Andrzej Duda nazwał "fortem Trump"), a nawet kwestia dodatkowego tysiąca amerykańskich żołnierzy, którzy mieli pojawić się w Polsce, staje się problematyczna. Ambasadorka Stanów Zjednoczonych w Polce nazwała to "nieprawdziwymi informacjami", zapewniła, że "negocjacje idą zgodnie z planem", zaś ich efekty "będą jeszcze bardziej imponujące niż pierwotna wizja" prezydentów obu państw.