Informację o postrzeleniu kolejnego czarnoskórego mężczyzny przekazała stacja BBC. Według tych informacji, do śmierci 39-latka doszło cztery dni po zabójstwie Georga Floyda, które rozpoczęło falę protestów i strajków w wielu amerykańskich miastach.
Śledczy ze stanu Georgia przekazali, że w ostatni piątek o godzinie 3:49 jeden z policjantów próbował zatrzymać pojazd. Jego kierowca nie reagował jednak na polecenia i rozpoczął się pościg. - Oficerowie zbliżyli się do pojazdu i wydali ustne polecenia, aby kierowca pokazał swoje ręce. Mężczyzna się do tego nie zastosował - opisuje BBC.
Na miejsce została wezwana grupa antyterrorystyczna SWAT. Śledczy przekazali, że jeden z funkcjonariuszy próbował negocjować z mężczyzną. Ten nagle wyciągnął broń i oddał strzał w stronę policjanta. W odpowiedzi padł strzał - informuje Biuro Śledcze stanu Georgia. Sisay zginął na miejscu.
Tuż po nagłośnieniu sprawy na jej temat wypowiedział się ojciec postrzelonego mężczyzny, Lare Sisay. Dyplomata uważa, że funkcjonariusze nie zachowali się tak, jak powinni. - Przeprowadzimy niezależną sekcję zwłok i chcemy zlecić prywatnemu śledczemu zbadanie okoliczności jego śmierci i, jeśli to konieczne, zatrudnić prawnika, który pozwie policję stanową w Georgii. Nie odpuścimy - powiedział Sisay.
Do sprawy włączyło się również Ministerstwo Spraw Zagranicznych Gambii. Organ zwrócił się do ambasady w Waszyngtonie z prośbą o "zaangażowanie odpowiednich władz USA, w tym Departamentu Stanu w rozpoczęcie wiarygodnego i obiektywnego dochodzenia".