Protesty w USA nie ustają mimo postawienia zarzutu zabójstwa trzeciego stopnia Derekowi Chauvinowi. To policjant, który 25 maja zatrzymał George'a Floyda. Wskutek jego brutalnej interwencji, która polegała między innymi na duszeniu leżącego mężczyzny kolanem, 46-latek zmarł. Policjantowi grozi 25 lat więzienia. Zarzutów nie postawiono trzem innym funkcjonariuszom, którzy brali udział w interwencji i między innymi z tym nie zgadzają się protestujący.
W stolicy Minnesoty Minneapolis do burzliwych protestów, które przerodziły się w zamieszki. W kolejnych dniach manifestacje obejmowały kolejne duże miasta. Na chwilę obecną demonstracje przetoczyły się już przez wszystkie 50 stanów.
Największe grupy protestujących wyszły na ulice w Minneapolis, Nowym Jorku i Waszyngtonie, ale ludzie gromadzili się też m.in. w Anchorage na Alasce, gdzie swój sprzeciw wobec rasizmu w pokojowy sposób manifestowało kilkaset osób.
W głównych miastach Teksasu - Austin, Houston, Dallas czy San Antonio - na wiece przyszły tysiące osób. Jak podaje texastribune.org, w niektórych miejscach manifestujący starli się z siłami porządkowymi. Policja użyła gazu łzawiącego m.in. w Austin i Dallas. W niedzielę gubernator Texasu Greg Abbot ogłosił stan wyjątkowy. We wtorek w Houston tłumy (według relacji CNN nawet kilkadziesiąt tysięcy osób) przemaszerowały pod miejski ratusz, by wykrzyczeć imię Georga Floyda i domagać się sprawiedliwości.
Protesty nie ominęły Hawajów. W Honoloulu grupy demonstrantów z transparentami potępiającymi przemoc policji wobec czarnoskórych ustawiły się wzdłuż autostrady.
We wtorek w Charlotte w Karolinie Północnej policja użyła gazu, bo - jak twierdzą przedstawiciele służb - funkcjonariusze zostali obrzuceni butelkami i kamieniami.
2 czerwca protesty i demonstracje miały miejsce w kilkudziesięciu miastach. Starć z policją i zamieszek było mniej niż w poprzednich dniach. Do tej pory podczas manifestacji i zamieszek w Stanach Zjednoczonych policja aresztowała ponad 8 tysięcy osób.