- George Floyd zmarł na wiele minut przed przyjazdem karetki, która zabrała go do szpitala w Minneapolis - powiedział w rozmowie z Fox News dr Michael Baden, jeden z patologów, którzy przeprowadzili niezależną sekcję zwłok zmarłego 46-latka.
Autopsja wykazała, że przyczyną śmierci Floyda było uduszenie wywołane przez "stały nacisk", które uniemożliwiło dopływ krwi do mózgu. Współpracująca przy tej sprawie z Badenem dr Allecia Wilson nazywała śmierć Floyda "zabójstwem". Jak wskazała, żaden inny problem medyczny nie przyczynił się do śmierci mężczyzny. - Był w dobrym zdrowiu. [...] Gdyby Departament Policji w Minnesocie wprowadził obiecane reformy, George by żył - przekazał prawnik rodziny Floyda.
- Ratownicy próbowali reanimować pacjenta w karetce, jednak nie udało im się już przywrócić mu pulsu. Doszło do zatrzymania akcji serca. Użyto defibrylatora, jednak bez skutku - tłumaczył Baden w rozmowie z Fox News. Podkreślił, że Floyd zmarł, zanim położono go na nosze i przetransportowano do szpitala.
- Wśród policjantów panuje błędne przekonanie, że jeśli ktoś potrafi powiedzieć, że 'nie może oddychać', to znaczy, że jednak oddycha. Rozmawiam teraz z panem i przez jakiś czas nie oddycham. Powtarzam - to, że ktoś potrafi wypowiedzieć jakieś słowa, nie znaczy, że może oddychać. Choć Floyd mówił do policjantów, że nie może złapać oddechu i wzywał na pomoc swoją matkę, która umarła zresztą trzy lata temu, nikt nie zamierzał zluzować ucisku - ocenił Baden w wywiadzie dla Fox News.
Protesty związane ze śmiercią George'a Floyda odbywały się codziennie w ciągu ostatniego tygodnia i wciąż nie widać ich końca. Z podsumowania, które opublikował "The New York Times", wynika, że demonstranci wyszli na ulice co najmniej 140 miast. Podczas zamieszek aresztowano tysiące osób, a wielu policjantów i demonstrujących zostało rannych. Zginęło też co najmniej pięć osób. Wśród nich jest 53-letni David McAtee, który został zastrzelony przez policję podczas zamieszek w Louisville. Zamieszkom związanym ze śmiercią George'a Floyda towarzyszą także kradzieże i wandalizm, które są przyczyną wielomilionowych strat.
W poniedziałek prezydent USA Donald Trump ostrzegł, że jeśli lokalne władze nie poradzą sobie z zamieszkami, wyprowadzi armię na ulice amerykańskich miast - pisze CNBC.
- Zdecydowanie zaleciłem każdemu gubernatorowi rozmieszczenie funkcjonariuszy Gwardii Narodowej w wystarczającej liczbie, abyśmy zdominowali ulice. Burmistrzowie i gubernatorzy muszą ustanowić przytłaczającą obecność służb, dopóki przemoc nie zostanie stłumiona. Jeśli miasto lub stan odmówi podjęcia działań niezbędnych do obrony życia i mienia mieszkańców, wówczas rozmieszczę wojsko Stanów Zjednoczonych i szybko rozwiążę dla nich problem - mówił Donald Trump podczas pospiesznie zaaranżowanego wystąpienia w Białym Domu.