Od kilku dni na sile przybierają zamieszki, które wybuchły w Stanach Zjednoczonych po śmierci Afroamerykanina George'a Floyda uduszonego podczas interwencji policyjnej. W nocy z niedzieli na poniedziałek demonstrujący starli się z funkcjonariuszami w Waszyngtonie w okolicach Białego Domu. Zdewastowano m.in. pomnik Tadeusza Kościuszki.
Czytaj więcej: USA. Zamieszki po śmierci Floyda pod Białym Domem. Zdewastowano pomnik Kościuszki
Pod pałacem prezydenckim zgromadził się tłum demonstrantów, który zaczął rzucać kamieniami i próbował przedrzeć się przez barykady. Wówczas agenci Secret Service sprowadzili Donalda Trumpa do podziemnego schronu, który służy do ukrycia się w przypadku np. ataku terrorystycznego - podaje Associated Press, powołując się na źródła w administracji prezydenta USA. Amerykańska głowa państwa przebywała w schronie przez godzinę.
Protesty wywołały najwyższy od 11 września 2001 roku stan zagrożenia w Waszyngtonie. AP podaje, że Trump był wstrząśnięty zamieszkami i obawiał się o swoje bezpieczeństwo. Jednak Biały Dom oficjalnie nie chce komentować zajścia.
Biały Dom nie komentuje decyzji dotyczących bezpieczeństwa
- powiedział rzecznik Judd Deere, cytowany przez "The New York Times". To właśnie ten amerykański dziennik jako pierwszy podał informację o ukryciu się Trumpa w schronie.
W poniedziałek, 25 maja, policja z Minneapolis interweniowała w sklepie spożywczym ws. klienta, którego obsługa podejrzewała o posługiwanie się sfałszowanym czekiem. Według mundurowych mężczyzna stawiał "fizyczny opór". Idąc do radiowozu, upadł na ziemię, a jeden z policjantów przygniótł kolanem jego szyję. W efekcie działań funkcjonariusza 46-letni George Floyd zmarł.