Dziennikarze "El Mundo" dotarli do dokumentów, które są dowodem na fałszowanie wyników laboratoryjnych i certyfikatów jakości przez niektóre chińskie firmy. Sprawa dotyczy maseczek, które były kupione przez hiszpański rząd oraz władze Madrytu czy Andaluzji.
Fałszerstwo dotyczy przede wszystkim zawyżania parametrów certyfikatów jakości, tak by maseczki mogły otrzymać certyfikaty przyznawane w Unii Europejskiej. Jak zauważa "El Mundo", na hiszpański rynek trafiło dużo jednorazowych materiałów ochronnych z Chin, których użytkownicy z czasem zaczęli zauważać ich wady. Potwierdziły to też późniejsze kontrole, które skutkowały policyjnym śledztwem.
Nie jest to pierwszy problem władz Hiszpanii z produktami zakupionymi od chińskich firm. W marcu Ministerstwo Zdrowia Hiszpanii poinformowało, że szybkie testy, które miały wykrywać zakażenie koronawirusem, są praktycznie bezużyteczne. Okazało się, że testy wyprodukowane przez firmę Shenzhen Bioeasy Biotechnology miały czułość wynoszącą zaledwie 30 proc., podczas gdy wskaźnik ten powinien wynosić co najmniej 80 proc. Władze kraju nabyły aż 640 tysięcy sztuk takich testów.
W poniedziałek rząd Pedra Sancheza, działając w porozumieniu z władzami wspólnot autonomicznych, wydał dekret dotyczący nowych zasad używania maseczek. Zasłanianie ust i nosa będzie obowiązkowe w miejscach publicznych, w których nie da się zachować dwumetrowego odstępu między osobami. Wcześniej zakładanie maseczek obowiązkowe było w Hiszpanii jedynie w środkach transportu oraz w pomieszczeniach zamkniętych. O rozszerzenie nakazu obejmującego także przestrzenie publiczne wystąpiły władze regionów: Madrytu, Katalonii, Murcji, Kraju Basków czy Asturii.
Dodatkowo rząd Hiszpanii chce zdecydować się na piąte, najprawdopodobniej ostatnie, przedłużenie stanu wyjątkowego w związku z epidemią koronawirusa. Tym razem restrykcje miałyby zostać przedłużone nie o 15 dni, jak to miało miejsce do tej pory, tylko o 30 dni. Zgodę na przedłużenie stanu wyjątkowego do 24 maja musi wydać Kongres Deputowanych. Przeciwko tej decyzji protestują już jednak mieszkańcy większych miast, np. Madrytu.