To początek nowego i ciekawego etapu chińskiego programu kosmicznego. Jego finałem ma być powstanie stacji kosmicznej podobnej rozmiarami i ogólnym założeniem do radzieckiej/rosyjskiej stacji kosmicznej Mir.
Dodatkowo to pierwszy krok ku lotom załogowym na Księżyc. Do tego jednak jeszcze daleko. Jak daleko - trudno powiedzieć. Chińczycy są skryci, jeśli chodzi o swoje plany.
Chiński program kosmiczny jest prowadzony przy znacznie mniejszym rozgłosie niż ten amerykański. Większość informacji na jego temat jest przeznaczona na potrzeby wewnętrzne i trafia do chińskich odbiorców. Tłumaczona na angielski i umieszczana w ogólnoświatowej sieci jest ich mniejsza część. To duża różnica w porównaniu do NASA, która bardzo intensywnie się promuje i informuje z detalami o różnych swoich programach.
Podejście chińskich czynników oficjalnych do sprawy obrazuje fakt, że prototypowemu statkowi nie nadano żadnej poetyckiej i łatwej do powtórzenia nazwy. To formalnie "załogowy statek kosmiczny nowej generacji".
Pomimo utrudnionego dostępu do informacji warto jednak śledzić chiński program kosmiczny. Chińczycy będą w najbliższych dekadach jedynymi realnymi rywalami USA w lotach załogowych poza najbliższą okolicę Ziemi. Plany mają znacznie mniej ambitne, ale je mają i najpewniej będą je skutecznie realizować, choć powoli.
Najnowsza misja jest krokiem w tym kierunku. Była to próba dwóch, a właściwie trzech elementów ważnych dla kolejnego etapu chińskich załogowych lotów kosmicznych.
Pierwszy to nadal stosunkowo nowa rakieta Długi Marsz 5 w wersji B (Chińczycy wszystkie swoje rakiety kosmiczne nazywają kolejnymi "długimi marszami"). Jej start we wtorek piątego maja, z kosmodromu na wyspie Hainan, był czwartym w ogóle od 2016 roku. Z trzech wcześniejszych tylko jeden zakończył się pełnym powodzeniem.
Długi Marsz 5B to obecnie największa chińska rakieta kosmiczna i jedna z kilku największych na świecie. Została specjalnie zaprojektowana do wynoszenia na niską orbitę okołoziemską (około 250 kilometrów wysokości) ładunku rzędu 25 ton. W praktyce ma to oznaczać głównie części nowej chińskiej stacji kosmicznej.
Drugi element to oczywiście nienazwany nowy statek kosmiczny. Jest znacznym ulepszeniem względem obecnie używanego statku Shenzhou ("Boski statek"), który z kolei jest powiększonym radzieckim/rosyjskim statkiem Sojuz. Nowy pojazd jest, w zależności od wersji, 2-3 razy większy. Zamiast trzech ludzi w dużym ścisku ma zabierać nawet sześciu we względnym komforcie. Alternatywnie ma zabierać trójkę ludzi i pół tony ładunku.
Z ogólnych informacji podawanych przez Chińczyków wynika, że statek ma mieć dwa warianty. Jeden do lotów na niską orbitę, do na przykład nowej stacji kosmicznej, a drugi ze znacznie większym dodatkowym modułem z zapasami, który ma służyć do dłuższych misji w większej odległości od Ziemi. Na przykład do lotów na Księżyc.
Trzecim elementem testowanym podczas ostatniego lotu była niewielka kapsuła transportowa, mająca służyć do sprowadzania ładunków z perspektywicznej stacji kosmicznej na Ziemię. Jej najważniejszym elementem jest nowa nadmuchiwana osłona, chroniąca przed wysokimi temperaturami podczas wejścia w atmosferę.
Z tych trzech elementów dwa miały zdać egzamin. Rakieta wystrzelona we wtorek, według oficjalnych informacji, zadziałała zgodnie z planem. Podobnie prototypowy statek kosmiczny. W ciągu trzech dni na jego pokładzie przeprowadzono automatycznie szereg eksperymentów. Między innymi wydrukowano kilka obiektów na drukarce 3D. Jednocześnie sam statek wykonał kilka manewrów, zmieniając swoją orbitę, czyli to, w jaki sposób okrążał Ziemię.
Celem manewrów było sprawienie, aby zaplanowany na piątek powrót w atmosferę był bardzo ognisty, czyli odbył się z dużą prędkością. Chińczycy chcieli zasymulować przybycie statku z misji gdzieś poza niską orbitę okołoziemską i jego gwałtowne wpadnięcie w atmosferę. Coś takiego jest poważnym wyzwaniem. Zarówno w postaci przeciążeń, jak i wysokich temperatur sięgających dwóch tysięcy stopni Celsjusza. Efekty takiego brutalnego potraktowania widać na zdjęciach statku już po wylądowaniu. Jest bardzo mocno osmalony. Miał jednak zdać egzamin.
Chińczycy twierdzą, że statek jest w znacznej mierze wielokrotnego użytku. Przyczepiona do jego spodu osłona termiczna umożliwiająca przetrwanie wejścia w atmosferę, podczas którego ulega niemal całkowitemu zniszczeniu, jest odstrzeliwana jeszcze przed lądowaniem.
Egzaminu nie zdała natomiast prototypowa nadmuchiwana osłona kapsuły transportowej. Według oficjalnego komunikatu podczas wejścia w atmosferę doszło do jeszcze niewyjaśnionej awarii. Kapsuła spłonęła.
Co z tego wszystkiego wynika? Opóźnione już o kilka lat plany budowy nowej chińskiej stacji kosmicznej najpewniej ruszą. Dekadę temu zakładano wystrzelenie pierwszego modułu w 2018 roku, ale problemy z rakietą Długi Marsz 5B to uniemożliwiły. Obecnie jest to planowane na przyszły rok.
Pierwszy ma polecieć centralny moduł Tianhe, do którego zostaną później doczepione dwa moduły Wentian i Mengitan. Budowa ma zostać ukończona w 2023 roku. Na pokładzie stacji ma żyć i pracować do trzech taikonautów (powszechnie stosowane określenie na chińskiego astronautę/kosmonautę). Całość ma ważyć do stu ton, czyli będzie około czterech razy mniejsza od Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Pomimo tego nowa stacja będzie dużym skokiem jakościowym dla chińskiego programu kosmicznego. Pozwoli zdobyć doświadczenie w dziedzinie długotrwałego przebywania człowieka w kosmosie, co jest niezbędne do dłuższych lotów na Księżyc czy Marsa.
Ważne jest też potwierdzenie ogólnej sprawności nowego chińskiego statku kosmicznego. O ile te używane obecnie są rozwinięciem technologii radzieckiej/rosyjskiej, o tyle ten nowy jest już najwyraźniej w znacznej mierze dziełem chińskim.
Jednak co konkretnego z tego sukcesu wyniknie w najbliższych latach - nie wiadomo. Załogi na nową stację kosmiczną mają dostarczać jeszcze statki Shenzhou. Nie wiadomo na kiedy planowane jest przejście na używanie nowego statku. Natomiast plany odnośnie do potencjalnego chińskiego lotu na Księżyc są bardzo mgliste. Ogólne deklaracje mówią, że stanie się to w przyszłej dekadzie. Ma to być połączone z budową bazy na Księżycu. Do tego wszystkiego będzie potrzeba jednak jeszcze większej rakiety Długi Marsz 9, która na razie jest we wstępnej fazie opracowywania. Pierwszy lot jest planowany dopiero na "około 2030" rok.
Dość wyraźnie wynika z tego, że chiński program kosmiczny jest rozwijany bardzo konserwatywnie. Kiedy Amerykanie prą ku ponownemu lądowaniu człowieka na Księżycu w 2024 roku, Chińczycy wydają się na razie zadowalać ostrożnym ustanowieniem swojej obecności na niskiej orbicie okołoziemskiej. Do nowego wyścigu kosmicznego jeszcze daleko. Amerykanie na razie ścigają się sami z sobą.