Jeszcze przed tzw. superwtorkiem z wyścigu o nominację Demokratów wycofali się Amy Klobuchar i Pete Buttigieg. Po ogłoszeniu wyników (nie zliczono jeszcze pełnych z Teksasu i Kalifornii) okazało się, że nagle na czoło wysunął się były wiceprezydent USA, Joe Biden, wygrywając w co najmniej ośmiu z czternastu stanów, w których odbyły się prawybory Partii Demokratycznej.
Bernie Sanders zwyciężył w co najmniej trzech stanach. Były burmistrz Nowego Jorku, miliarder Michael Bloomberg w większości stanów zajął trzecie miejsce. Z kolei Elizabeth Warren nie wygrała nawet w swoim stanie - Massachusetts.
Takie wyniki - choć jeszcze niepełne - sprawiły, że z wyścigu o nominację zrezygnował Michael Bloomberg, który w większości stanów zajmował trzecie miejsce, a wygrał tylko w jednym - Samoa Amerykańskim. Bloomberg zainwestował prawie pół miliarda dolarów w swoją kampanię, która w ostatecznym rozrachunku okazała się klapą. Bloomberg, Klobuchar i Buttigieg przekazali swoje głosy Bidenowi.
5 marca, zaledwie dwa dni po superwtorku, taką samą decyzję podjęła Elizabeth Warren. Wraz z jej wycofaniem się na placu boju pozostali więc Sanders i Biden - to między nimi rozegra się kluczowy pojedynek. Potem jeden z nich stanie przeciwko Donaldowi Trumpowi w wyborach prezydenckich.
Według informacji, które AP uzyskała od osób z otoczenia Warren, senatorka rozmawiała już z Sandersem i Bidenem, by wybadać, który z nich lepiej reprezentowałby jej interesy. Jednak żadne jasne deklaracje, którego z nich popiera, nie padły. Rezygnacja Warren to też koniec marzeń Demokratów, by to kobieta była kontrkandydatką Trumpa w nadchodzących wyborach prezydenckich w USA.