Mogłoby się wydawać, że to pytanie zupełnie abstrakcyjne. Zajmuje się nim jednak wielu jak najbardziej poważnych ludzi. Istnieje już dość konkretny projekt takiego zestawu ostrzeżeń. Stworzyli go amerykańscy naukowcy na potrzeby zapełnianego właśnie podziemnego składowiska odpadów radioaktywnych, będących pozostałością po produkcji broni jądrowej wojska USA. To tak zwany WIPP - Waste Isolation Pilot Plant (Pilotażowy Zakład Izolacji Odpadów) umieszczony w pustynnym zakątku stanu Nowy Meksyk.
WIPP jest właśnie zapełniany odpadami zwożonymi z szeregu zamkniętych i likwidowanych wojskowych zakładów produkcji materiałów rozszczepialnych w całych USA. Pierwszy transport dotarł w 1990 roku, 20 lat po rozpoczęciu prac nad stworzeniem składowiska. Odpady są na powierzchni odpowiednio preparowane, umieszczane w specjalnych zbiornikach i następnie zwożone 650 metrów niżej, gdzie w wielkim pokładzie soli kamiennej wydrążono kilometry tuneli.
Wypada przy tym wspomnieć, że w 2014 roku jeden z takich zbiorników eksplodował już po umieszczeniu pod ziemią. Był jednym z pierwszych w których do rozcieńczenia i ustabilizowania odpadów użyto mikstury opartej o koci żwirek. Taki normalny do kuwet. Jego zadaniem było wchłonąć wilgoć, napęcznieć i stwardnieć. Niestety nie przewidziano, że żwirek wejdzie w reakcję z jednym z innych dodatków mieszaniny i efektem będzie gwałtowna produkcja pienistej mazi. W końcu rosnące ciśnienie rozerwało masywny zbiornik a okolicę zalał potok radioaktywnego pienistego szlamu. Kilkunastu robotników przyjęło niegroźne dawki promieniowania. Całkowite koszty usunięcia skutków wypadku mają wynosić około dwa miliardy dolarów, co czyni go najkosztowniejszym tego rodzaju w historii USA.
Pojemniki z odpadami układane w podziemnym składowisku Fot. DoE
Pomimo tego niepowodzenia Amerykanie planują, że najpóźniej do 2035 roku zapełnią składowisko zawartością około 277 tysięcy beczek odpadów zwiezionych z całych USA. Wówczas tunele ze zbiornikami zostaną zawalone a pionowe szyby dostępowe zasypane oraz zabetonowane. Plany zakładają, że bez ludzkiego nadzoru solanka będzie przesączać się do zawalonych tuneli i stopniowo szczelnie je wypełni. Po 75 latach składowisko ma być całkowicie odcięte od otoczenia.
W tym czasie zabudowania na powierzchni mają zostać wyburzone a na ich miejscu ma powstać imponująca instalacja, która przez wieki będzie ostrzegać ludzi przed tym, co będzie się znajdować pod ich stopami. Spoczywające na 650 metrach głębokości odpady mają być bowiem groźne dla ludzi przez wiele tysięcy lat. Znajduje się w nich bowiem między innymi dużo izotopu pluton-239, jednej z najgorszych trucizn stworzonych przez ludzkość. Dopiero po 24 tysiącach lat straci on połowę swojej radioaktywności.
Film informacyjny Departamentu Energii na temat WIPP. Narracja w języku angielskim, jednak automatyczne napisy Google tłumaczą przyzwoicie na język polski
Jak przekazać taką informacje ludziom w roku 12020? Albo 26020? Jeśli nasz gatunek przetrwa tak długo, to można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że będzie zupełnie inny niż my dzisiaj. 13 tysięcy lat temu wychodziliśmy z epoki kamienia łupanego, dopiero co opanowaliśmy proste narzędzia i koncepcję rolnictwa. Jest więc bardzo możliwe, że nasi potomkowie za kilkadziesiąt wieków nie będą już znali języków, którymi dzisiaj się posługujemy. Nie będą też rozumieli naszej kultury. Może wiedza o tym przetrwa w jakichś głębokich archiwach i o jej istnieniu będą wiedzieć jedynie nieliczni badacze. Przeciętni ludzie będą mieli jedynie bardzo ogólny obraz tego kim byliśmy. Może nie będą już wiedzieć, że zostawiliśmy po sobie zakopaną w ziemi truciznę. Może w ogóle zapomną o materiałach rozszczepialnych i związanych z nimi zagrożeniami, bo dawno wymyślą znacznie lepsze źródła energii?
Co jeśli ludzie znikną z Ziemi? Co jeśli zapanuje na niej inny rozumny gatunek? Co jeśli zjawią się na niej przybysze z kosmosu? Jak im przekazać informację o tym, co zalega 650 metrów pod niepozornym fragmentem pustyni? Może nie będzie to już pustynia, ale wobec zmian klimatu bardzo atrakcyjny kawałek terenu do wykorzystania? Może podczas prac nad fundamentami jakiejś budowli ktoś natrafi na dziwne pojemniki leżące głęboko pod ziemią i wiedziony naturalną ciekawością je otworzy?
Amerykański rząd i naukowcy głowią się nad tym już od dekad. Kwestię odpowiedniego oznakowania WIPP zaczęto analizować od samego początku prac nad składowiskiem w latach 70. W latach 90. zorganizowano konkurs w ramach którego dwa zespoły złożone z naukowców i artystów stworzyły koncepcje oznakowania składowiska.
Tak obecnie wygląda z powietrza WIPP Fot. DoE
Pierwszy zespół postawił na użycie architektury, która nie odwoływałaby się do języka i kultury, ale podstawowej ludzkiej psychiki. Założenie było takie, że pomimo upływu wieków fundamentalnie się ona nie zmieni. Zaplanowano więc pokrycie rozległego terenu nad składowiskiem i w promieniu kilkunastu kilometrów od niego "lasem" z ostro zakończonych i nieregularnych granitowych kolumn wysokich nawet na kilkadziesiąt metrów. Kolosalna skala budowli miała w sposób jednoznaczny wysyłać przesłanie o wyjątkowości tego miejsca i wywoływać podziw, tak aby ludzie przez wieki chcieli je zachować a nie zniszczyć. W bliższym kontakcie granitowy las miał jednak odpychać, wywoływać niepokój i poczucie zagrożenia.
Drugi zespół przyjął bardziej optymistyczne założenie, że zrozumienie pewnych symboli i znaków przetrwa dziesiątki wieków. Postawili więc nie na monumentalną budowlę, ale mieszankę trochę mniejszych konstrukcji i różnego rodzaju komunikatów opartych o symbole, piktogramy i napisy w wielu językach. Niecodzienne budowle mają przyciągnąć przyszłych gości na tyle, aby dostrzegli pozostawione komunikaty i zapragnęli je zrozumieć. I to ich opcja wygrała. Prawdopodobnie nie tylko z powodu swojej jakości, ale też mniejszych kosztów realizacji.
'Cierniowy krajobraz' grafika przedstawiająca koncepcję pierwszego zespołu Fot. Safdar Abidi/DoE
Oficjalny plan Departamentu Energii odpowiadającego za składowisko zakłada kilka warstw systemu ostrzegania.
- Na obrysie ukrytego pod ziemią składowiska zostanie usypany duży wał ziemny, szeroki na 30 metrów i wysoki na 10. W nim zostanie umieszczone 128 reflektorów radarowych(specjalnie ukształtowane kawałki metalu), tak aby ktoś w przyszłości badający grunt przy pomocy radaru zobaczył wyrazisty nienaturalny kształt. Dodatkowo w wale mają zostać zakopane silne magnesy, tak aby miał nienaturalną sygnaturę magnetyczną.
- Na obrysie całego terenu składowiska o wymiarach około 3km na 3km będą stały granitowe słupy wysokie na 8 metrów. Wyrzeźbione na nich zostaną różne ostrzeżenia w siedmiu najpopularniejszych językach świata i piktogramy. Podobne kolumny będą stały tuż za wałem ziemnym.
- W samym centrum składowiska na powierzchni będzie stało "centrum informacyjne" w postaci prostokąta z granitu o wymiarach 13 na 10 metrów. Budowla nie będzie miała dachu, aby do wnętrza dostawało się światło naturalne. Na ścianach będą wyryte różne ostrzeżenia w wielu językach i piktogramy.
- Dwa dodatkowe mniejsze "centra informacyjne" w postaci granitowych pomieszczeń. Jedno będzie zakopane w wale ziemnym a drugie osiem metrów pod ziemią tuż za wałem. Informacje o tym pierwszym będą się znajdować w centralnym punkcie informacyjnym o drugim będzie można się dowiedzieć jedynie z zapisów przechowywanych gdzie indziej.
- Małe tabliczki informacyjne zostaną rozrzucone na całym terenie objętym wałem i zakopane na małej głębokości.
- Kompleksowe kompendium wiedzy na temat składowiska i związanych z nim zagrożeń ma zostać umieszczone w kilku archiwach na całym świecie. Mają być wykonane w sposób trwały, tak aby w kontrolowanych warunkach mogły przetrwać 10 tysięcy lat co jest wymaganie przez amerykańskie prawo. Informacje mają być zapisane w sześciu oficjalnych językach ONZ. Dokumenty mają być wyraziście i charakterystycznie oznaczone, tak aby było jasne po co należy je długo przechowywać. Władze USA mają okresowo kontrolować archiwa i to czy są łatwo dostępne dla naukowców, zwłaszcza historyków, archeologów oraz geologów.
Cały ten system ma powstać w latach 40. naszego wieku. Czy rzeczywiście spełni swoje zadanie i pozwoli przetrwać informacji o naturze TIPP przez milenia? Podobny problem stoi jednak przed budowniczymi wszystkich innych składowisk odpadów jądrowych. Francuzi rozważają plakietki z szafiru z informacjami zapisanymi na nich przy pomocy platyny, które mają móc przetrwać miliony lat. Finowie i Szwedzi planują postawić na rozprzestrzenienie informacji na temat ich składowiska w jak największej ilości archiwów, tak aby na pewno przetrwały wieki.
Tak czy inaczej nie będziemy mieli okazji się przekonać, która opcja jest najlepsza.