Syryjska prowincja "zmieniona w coś na kształt obozu koncentracyjnego". 350 tys. uchodźców

Cztery miliony cywilów w syryjskim regionie Idlib jest pod oblężeniem. Tylko w ciągu tygodnia nowej ofensywy sił rządowych i rosyjskiego lotnictwa zginęło co najmniej 77 cywilów, w tym prawie 28 dzieci. Setki są ranne, a setki tysięcy uciekają z domów - jednak turecka granica jest dla nich zamknięta. To "katastrofa" i "punkt krytyczny" - ostrzega Czerwony Krzyż.

Kobieta chodzi, schyla się, "jakim był pięknym chłopcem" - płacze. Syryjka zbiera do małej chusty fragmenty ciała swojego syna, którego zwłoki leżą obok. To nagranie - podobnie jak większość ujawnianych w ostatnich dniach przez Białe Hełmy - jest zbyt drastyczne do publikacji. W północno-zachodniej Syrii od tygodni trwa kampania ostrzałów i nalotów sił Rosji i Baszara Al-Asada, którzy starają się odebrać terytorium milicjom i islamistom. Najbardziej - jak zwykle - cierpią cywile.

Region Idlib, który graniczy z Turcją, to ostatnia enklawa zbrojnej opozycji w Syrii, kontrolowana przez sprzymierzone z Turcją milicje i dżihadystyczne bojówki. To także dom milionów syryjskich cywilów, z których duża część już wcześniej uciekła przed wojną z innych części Syrii. Teren teoretycznie miał być "strefą deeskalacji", jednak ani to, ani kolejne zawieszenia broni nie zatrzymały na dobre ofensywy sił rządowych wspieranych przez Rosję. Do wcześniejszej eskalacji doszło między kwietniem a sierpniem ubiegłego roku.

13 dzieci zabitych w poniedziałek

Trwająca ofensywa odbywa się w sposób podobny do wcześniejszych: masowy ostrzał i bombardowania miejscowości, w tym szkół czy szpitali i stopniowe zajmowanie zniszczonych terenów. To dramatycznie odbija się na sytuacji cywilów. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka tylko w ostatnim tygodniu dokonano prawie czterech tysięcy nalotów i ostrzałów; zginęło co najmniej 77 cywilów, w tym 28 dzieci, a ponad 180 zostało rannych. Według ratowników z Białych Hełmów tylko w poniedziałek zabito 24 osoby, w tym 13 dzieci. Grupa opublikowała nagrania, na którym widać wyciąganie ciał ofiar z gruzów i transportowanie rannych do szpitali. Od kwietnia zginęło co najmniej 1460 cywilów.

Większość ludzi stara się uciec z terenów, gdzie dochodzi do bombardowań. Jednak i tysiące mieszkają w prowizorycznych obozach, ponieważ wcześniej uciekli z innych części Syrii. Panują w nich dramatyczne warunki, szczególnie zimą, gdy panuje chłód i wilgoć. Od początku grudnia miejsce zamieszkania opuściło 350 tys. ludzi, a Międzynarodowy Czerwony Krzyż (ICRC) ostrzega, że dwa razy tyle może wkrótce ratować się ucieczką.

"Sytuacja dochodzi do poziomu katastrofy, jest w punkcie krytycznym" - opisuje ICRC. Organizacja przypomina, że już w zeszłym roku co drugi rodzic w Idlib mówił o symptomach traumy u swoich dzieci, a teraz sytuacja jeszcze się pogorszy. Możliwości dostarczania pomocy są bardzo ograniczone. Coraz więcej ludzi próbuje uciekać do Turcji, jednak granica jest dla nich zamknięta. Według pojawiających się w mediach społecznościowych informacji, próbujący uciekać cywile są zatrzymywani, a nawet zabijani przez tureckie wojsko. Dziennikarka Lindsey Snell opublikowała nagranie, które ma postrzelonych postrzelonych na granicy Syryjczyków. Wg jej informacji tylko w tym incydencie zginęły dwie kobiety, mężczyzna i dziecko. 

"Cierpienie w Syrii jest bez precedensu"

W poniedziałek o sytuacji w północno-zachodniej Syrii pisał lekarz Zaher Sahloul na łamach The Independent. "Widziałem najgorsze kryzysy humanitarne na świecie, ale cierpienie w Syrii jest bez precedensu"- napisał.

"Idlib zostało zmienione w coś na kształt wielkiego obozu koncentracyjnego" - stwierdził. Przypomina, że pracownicy medyczni i ranni oraz chorzy są nie przypadkowymi ofiarami konfliktu, ale celami: syryjskie i rosyjskie lotnictwo celowo bombarduje szpitale i przychodnie.

Więcej o: