Państwowa telewizja w Omanie pokazała organizowane z rozmachem uroczystości pogrzebowe zmarłego monarchy. Owiniętą w omańską flagę trumnę wiózł specjalny samochód wojskowy, a hołd zmarłemu oddali wszyscy najważniejsi politycy kraju w Wielkim Meczecie w stolicy kraju - Maskacie.
Sułtan Kabus bin Said al Said miał 79 lat i rządził krajem od 1970 roku. Do władzy doszedł w wyniku bezkrwawego zamachu stanu, kiedy to - z pomocą Brytyjczyków, którzy wysyłali mu kasety magnetofonowe z wiadomościami głosowymi do aresztu domowego - obalił rządy swojego ojca. Pod rządami Saida bin Taimura Oman był krajem dramatycznie zacofanym - umierało 75 proc. noworodków, ludzie byli niedożywieni, a jedynie około 5 proc. obywateli potrafiło czytać. W chwili zamachu stanu w Omanie były zaledwie 3 szkoły podstawowe, jeden szpital i 10 kilometrów asfaltowych dróg. Już dziesięć lat później w kraju było 28 szpitali, 363 szkoły i 12 tys. kilometrów dróg.
Był monarchą absolutnym i sprawował równocześnie urzędy premiera, zwierzchnika sił zbrojnych, ministra obrony, finansów i spraw zagranicznych. Równocześnie jednak był bardzo popularny wśród swoich poddanych.
Zobacz też: Widmo konfliktu na Bliskim Wschodzie. "Amerykanie mogą być bardziej nieobliczalni"
Na Bliskim Wschodzie sułtan Omanu był znanym i skutecznym negocjatorem. To on stał za wieloma kryzysowymi rozmowami dzięki którym udało się uniknąć konfliktu na wielką skalę. Jako jeden z niewielu utrzymywał równocześnie relacje z Iranem, Stanami Zjednoczonymi i Izraelem.
Sam sułtan nie wyznaczył swojego następcy. Spekulowano, że ostatnie dni życia spędził na leczeniu w Belgii i że miał być chory na raka.
Nowym władcą wybrano kuzyna zmarłego, byłego ministra kultury Haithama bin Tarika al Saida. Złożył on już przysięgę przed miejscową Radą Królewską.