Ambasador Iranu zapewnia o dobrych relacjach z Polską. Ale ostrzega też, by "nie schodzić na dno czeluści"

- Napięcia między Iranem a Stanami Zjednoczonymi nie wpływają na bardzo dobre relacje Iranu i Polski - oświadczył ambasador Iranu w Warszawie. Masoud Edrisi Kermanshahi zapewniał na specjalnej konferencji prasowej, że Iran traktuje Polskę jako swojego przyjaciela, ale równocześnie apelował do władz w Warszawie, aby prowadziły politykę niezależną od USA.

Masoud Edrisi Kermanshahi zapewniał, że eskalacja konfliktu na Bliskim Wschodzie nie wpływa na relacje polsko-irańskie. Równocześnie jednak przestrzegał Polskę, aby nie ufała Stanom Zjednoczonym, bo, jego zdaniem, Waszyngton łatwo porzuca swoich sojuszników.

Polska od wielu lat była, jest i będzie przyjacielem narodu irańskiego. Naszym przyjaciołom z Polski radzimy jednak, aby nie schodzili na dno czeluści po linie zrzuconej im przez Amerykanów. Chodzi o to, aby Polska miała swoją własną, niezależną od agresywnych amerykańskich działań [politykę]. Doświadczenie pokazuje bowiem, że Stany Zjednoczone porzucały nawet swoich najlepszych sojuszników

- powiedział irański dyplomata.

Kermanshahi zaapelował do polskich władz o ponowne rozwijanie dobrych relacji gospodarczych z jego krajem. W ostatnich miesiącach współpraca ekonomiczna między firmami z obu państw wyraźnie się zatrzymała. Powodem są sankcje nałożone na Teheran przez administrację amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa. Wyhamowanie współpracy gospodarczej z Iranem jest też widoczne w kilku innych krajach Europy.

"Nie mamy zamiaru wojować z żadnym krajem"

Ambasador Masoud Edrisi Kermanshahi zapewniał, że Iran nie chce eskalacji konfliktu ze Stanami Zjednoczonymi:

Iran zastrzega sobie prawo do obrony przeciwko wszelkim wrogim posunięciom. Stąd też taka a nie inna nasza odpowiedź na terrorystyczną akcję Stanów Zjednoczonych. Mamy nadzieję, że USA nie będą już więcej stosować takich awanturniczych posunięć. Nie mamy zamiaru wojować z żadnym krajem

Atak Iranu na bazy wojskowe

W nocy irańskie siły ostrzelały kilkunastoma rakietami dwie bazy wojskowe w Iraku, w których stacjonują międzynarodowe wojska. Ani amerykańskim ani polskim żołnierzom nic się nie stało. Atak miał być odpowiedzią na zabicie w piątek w Bagdadzie najważniejszego wojskowego dowódcy Iranu, generała Kasema Sulejmaniego. Po jego zabójstwie Iran zapowiedział odwet. Irańskie władze twierdzą, że najnowszy ostrzał został dokonany w samoobronie i był zgodny z prawem międzynarodowym.

Nocny atak i wcześniejsze zabójstwo generała Sulejmaniego są pierwszą tak bezpośrednią konfrontacją Iranu i Stanów Zjednoczonych od czasu zajęcia przez zwolenników irańskich władz amerykańskiej ambasady w Teheranie w 1979 roku.

Zabity przez Amerykanów generał Sulejmani uważany był za drugą osobę w Iranie po ajatollahu Alim Chameneim. Wojskowy od ponad dwóch dekad dowodził operacjami militarnymi Iranu na Bliskim Wschodzie. Jego oddziały wspierały syryjskiego prezydenta w brutalnych działaniach wobec opozycji. Zarzuca się im też udział w aktach sabotażu w Iraku, Jemenie czy Arabii Saudyjskiej. Sulejmani miał też doradzać irackim władzom, w jaki sposób pacyfikować niedawne antyrządowe protesty.

>>> Atak rakietowy Iranu na bazy USA w Iraku. To proxy war, czy światu grozi wojna i kryzys surowcowy? Zobacz wideo:

Zobacz wideo
Więcej o: