Kim jest seryjny gwałciciel z Manchesteru? "Dobry, inteligentny, religijny chłopiec"

- Akceptujemy werdykt. Kara jest adekwatna dla przestępstw, które popełnił - powiedział w rozmowie z BBC ojciec Reynharda Sinaga, indonezyjskiego doktoranta z Manchesteru skazanego na dożywocie za popełnienie co najmniej 136 gwałtów. Media ujawniły nowe informacje związane ze sprawą, którą od wtorku żyją Wielka Brytania i Indonezja.

Jak podaje BBC, 36-letni Reynhard Sinaga, który przyjechał do Wielkiej Brytanii na studia z Indonezji, został skazany na dożywcie za popełnienie 159 przestępstw seksualnych na 48 mężczyznach. Sinaga zapraszał poznanych w barach i klubach nocnych Manchesteru mężczyzn do swojego mieszkania. Bez ich wiedzy podawał im narkotyki lub środki odurzające, po czym ich gwałcił. Swoje przestępstwa rejestrował na nagraniach wideo oraz zdjęciach. Nagrania dokumentujące gwałty znajdują się na 250 płytach DVD oraz 300 tysiącach zdjęć. Jego ofiarami byli przede wszystkim heteroseksualni mężczyźni. Policja przypuszcza, że mężczyzna mógł działać tak przez co najmniej 10 lat.

Indonezyjczyk wpadł w ręce policji w czerwcu 2017 roku, kiedy jeden z mężczyzn, który został odurzony tabletką gwałtu, odzyskał świadomość w trakcie napaści. Zaczął on walczyć z Sinagą, a następnie wezwał policję. Po trzech procesach mężczyzna okrzyknięty przez prasę "najgorszym seryjnym gwałcicielem w historii Wielkiej Brytanii" został skazany na dożywocie bez możliwości warunkowego wyjścia z więzienia przed upływem 30 lat. Sędzia Suzanne Goddard w uzasadnieniu wyroku stwierdziła, że Sinaga jest "niebezpieczną i wypaczoną osobą, oderwaną od rzeczywistości", która nigdy nie powinna zostać zwolniona z więzienia. Sam Sinaga twierdzi, że jest niewinny, a jego ofiary zgodziły się na stosunek seksualny.

>>> Przemoc seksualna jest powszechna także w Polsce. Zobacz wideo:

Zobacz wideo

Konserwatywna, bogata rodzina z Indonezji

Indonezyjskie BBC dotarło do rodziny Reynharda Sinagi. W rozmowie ze stacją ojciec mężczyzny powiedział, że wraz z żoną "akceptują werdykt", a kara dożywocia jest "adekwatna dla przestępstw, które popełnił" ich syn. Nie chciał szerzej komentować sprawy.

Według Gulfana Afero, urzędnika z indonezyjskiej ambasady w Londynie, rodzina Sinagi opisywała go jako "dobrego, bardzo inteligentnego, religijnego chłopca, który regularnie chodził do kościoła".

Przyjaciele Sinagi z czasów jego studiów na Uniwersytecie Indonezyjskim określili go jako "ekstrawaganckiego" i "lubianego" studenta. - Był bardzo towarzyski, przyjazny i łatwy w codziennych kontaktach i wspólnej pracy - wspomina jedna z przyjaciółek mężczyzny zachowując anonimowość.

Singa przeprowadził się do Wielkiej Brytanii w 2007 r. by kontynuować tam studia doktoranckie. Po wyjeździe powiedział swojej rodzinie, że zakochał się w Manchesterze i chce zostać tam na stałe. Mieszkał niedaleko od gejowskiej dzielnicy miasta.

Indonezyjczyk urodził się w 1983 r. w konserwatywnej chrześcijańskiej rodzinie na Sumatrze. Jego ojciec jest zamożnym biznesmenem i właścicielem kilku oddziałów prywatnego banku. Dzięki pieniądzom ojca Singa mógł przez 10 lat wynajmować mieszkanie i funkcjonować jako płacący czesne student.

Jedyną osobą z rodziny skazanego mężczyzny, która brała udział w jego obronie, była matka. Wzięła udział w pierwszym przedprocesowym przesłuchaniu, nie stawiła się jednak na kolejne posiedzenia. Złożyła zeznanie jako świadek, które posłużyło obronie jej syna.

Indonezja zszokowana zbrodnią

Historia Singi szybko podbiła nagłówki indonezyjskich gazet. Wielu komentatorów mówiło, że gwałciciel przyniósł wstyd Indonezji i zasługuje na karę śmierci (która jest zakazana w Wielkiej Brytanii). Inni wskazywali na stan psychiczny mężczyzny. Osoby zaangażowane w proces podkreślają jednak, że Singa był w normalnym stanie psychicznym.

Indonezyjska społeczność LGBT obawia się odwetu. Chociaż homoseksualizm nie jest w Indonezji nielegalny, w ostatnim czasie nasila się nietolerancja wobec mniejszości seksualnych. Po skazaniu Singi w mediach społecznościowych pojawiła się ogromna ilość homofobicznych komentarzy i nawoływań do zemsty. Jeden z aktywistów LGBT z Indonezji podkreślił w rozmowie z BBC, że sprawa Singi "nie ma nic wspólnego z jego seksualnością", ale z tym, że "jest on złym człowiekiem". Jak przyznał, on sam zastanawia się nad przyczyną jego zachowania.

Indonezyjskie władze twierdzą, że nie ma żadnych dowodów na to, żeby Singa miał popełniać przestępstwa seksualne przez wyjazdem do Wielkiej Brytanii.

Więcej o: