Irak: Sprzeczne doniesienia ws. kolejnego ataku. W nalocie drona miało zginąć kilka osób

Irackie źródła podają sprzeczne doniesienia w sprawie kolejnego ataku lotniczego w okolicach Bagdadu. Najpierw pojawiły się informacje o tym, że zginęli członkowie wspieranych przez Iran bojówek. Potem organizacja Siły Mobilizacji Ludowej stwierdziła, że uderzono w konwój medyczny, a następnie odwołano i tę informację. Rzecznik międzynarodowej koalicji walczącej z Państwem Islamskim w Iraku zaprzeczył, by brała ona udział w takim ataku.
Zobacz wideo

Iracka telewizja najpierw podała, że do uderzenia miało dość na północ od Bagdadu, nie ujawniając jednocześnie nazwy ugrupowania, które było jego celem. Według Irakijczyków za atakiem mieli stać Amerykanie. Zginąć miało co najmniej pięć osób

USA znów uderzyły w Iraku?

Agencja Reutera z kolei, powołując się na źródła w irackiej armii, poinformowała, że ofiar śmiertelnych było sześć, a oprócz nich trzech rannych. Akcję przeprowadzono w nocy z piątku na sobotę. Mieli to być członkowie wspieranej przez Iran szyickiej bojówki organizacja Siły Mobilizacji Ludowej. Agencja AFP, powołując się na źródła policyjne, napisała, że celem ataku w okolicy bazy at-Tadżi był konwój tych irackich oddziałów paramilitarnych. 

Później organizacja Siły Mobilizacji Ludowej podała, że nalot uderzył nie w bojówkarzy, a w konwój medyczny. Jednak kilka godzin później irackie siły zbrojne zaprzeczyły, by doszło do ataku na taki konwój - poinformował Reuters.

Rzecznik międzynarodowej koalicji, która w Iraku walczy z bojówkami tzw. Państwa Islamskiego napisał na Twitterze, że w ostatnich dniach koalicja nie przeprowadzała żadnego ataku na północ od Bagdadu. 

Irak jest jednym z najważniejszych sojuszników Iranu. Władze w Bagdadzie otwarcie deklarują bliskie relacje z Teheranem, a irańscy politycy są częstymi gośćmi w sąsiednim Iraku.

>>>Czytaj też: Po zabiciu Sulejmaniego rośnie napięcie na Bliskim Wschodzie. "Budzimy się w bardziej niebezpiecznym świecie"

Kassem Sulejmani zabity w ataku USA

Niespełna dobę wcześniej, w nocy z czwartku na piątek, w nalocie na konwój pod Bagdadem zginął generał Kasim Sulejmani, uważany za jednego z najważniejszych ludzi w Iranie - drugiego po duchowym przywódcy tego kraju, który odpowiadał za wszystkie operacje militarne swojego kraju na Bliskim Wschodzie. Razem z nim zginął jeden z dowódców irackiej milicji Abu Mahdi al-Muhandisa.

Amerykanie twierdzą, że generał został zabity, gdyż szykował atak na obywateli Stanów Zjednoczonych. Irańscy politycy uznali, że zabicie Sulejmaniego jest wypowiedzeniem wojny przez Stany Zjednoczone. Amerykański nalot jeszcze bardziej komplikuje napiętą od miesięcy sytuację w Zatoce Perskiej i spór USA-Iran. Irańskie władze zapowiedziały już działania odwetowe, a w przesłanym właśnie do ONZ liście napisali, że rezerwują sobie prawo do jakichkolwiek działań w obronie kraju.

Śmierć Sulejmaniego wywołała protesty i w Iranie, i w Iraku. W wielu miejscach w czasie piątkowych modłów szyiccy imamowie wzywali do odwetu. Dziś w Bagdadzie ma odbyć się pogrzeb Sulejmaniego i al-Muhandisa. 

Więcej o: