Ekspertka: USA wiele razy miały szansę zabić Sulejmaniego. Ale wiedzieli, że konsekwencje będą duże

Patryk Strzałkowski
Iran może nie chcieć otwartej wojny z USA, ale kompromis czy zrobienie kroku w tył oznacza porażkę - uważa Jagoda Grondecka, ekspertka ds. bliskowschodnich. Jak mówiła w rozmowie z Gazeta.pl, zabity przez USA generał Kasim Sulejmani był w oczach Irańczyków "emanacją siły" kraju i można spodziewać się ataków. Trudno przewidzieć, jak sytuacja się rozwinie, bo USA "nie mają żadnej strategii" w regionie.
Zobacz wideo

Iran zwołał na dziś nadzwyczajne posiedzenie Narodowej Rady ds Bezpieczeństwa po amerykańskim zamachu na dowódcę irańskich jednostek specjalnych Al-Kuds i szefa irackiej milicji Kataib Hezbollah. Generał Kasim Sulejmani zginął w wyniku amerykańskiego ostrzału rakietowego w stolicy Iraku, wraz z dowódcą irackiej milicji Kataib Hezbollah, Abu Mahdim al-Muhandisem.

Irański minister spraw zagranicznych określił amerykańskie działanie jako "wyjątkowo niebezpieczną i głupią eskalację napięcia w regionie" i podkreślił, że Stany Zjednoczone będą odpowiedzialne za wszelkie jej konsekwencje. Eksperci oceniają, że konsekwencje zabicia Sulejmaniego są trudne do przewidzenia, ale będą poważne. Siły USA w regionie są w stanie gotowości, a amerykańscy obywatele mają natychmiast opuścić Irak. 

Zabicie Sulejmaniego wywołało wściekłe reakcje i wręcz szok w Iranie. Skalę emocji pokazuje nagranie z rzecznikiem Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, który mówiąc o śmierci dowódcy, rozpłakał się w telewizji. Generał był nie tylko kluczowym dowódcą i - wg niektórych - drugą najważniejszą osobą w państwie, lecz także symbolem dla wielu Irańczyków. 

- Sulejmani miał dla Iranu znaczenie zasadnicze. Był po wojnie iracko-irańskiej architektem całej sieci wpływów Teheranu na Bliskim Wschodzie - ocenia Jagoda Grondecka, iranistka i ekspertka ds. bliskowschodnich związana z "Kulturą Liberalną". Jak opisuje w rozmowie z Gazeta.pl, generał był niczym "pan na włościach" w Iraku czy Syrii, gdzie zarządzał działalnością proirańskich milicji. Miał też zasadniczy wpływ na libański Hezbollah, kierował irańskimi działaniami w Jemenie czy Afganistanie. - Amerykanie też uważali go za bardzo wpływowego człowieka. 

Słynna jest historia SMS-a, który Sulejmani wysłał do Davida Petraeusa, ówczesnego dowódcy sił USA w Iraku. Irańczyk przedstawił się w nim i napisał: "Generale Petraeus, powinieneś wiedzieć, że kontroluję irańską politykę w Iraku, Libanie, Strefie Gazy i Afganistanie. Nasz ambasador w Bagdadzie należy do sił al-Kuds i jego następca też będzie należał do sił al-Kuds".

Atak na Sulejmaniego jak zabicie wiceprezydenta USA

- Zabicie Sulejmaniego to potężny cios, który nie równa się z zabiciem amerykańskiego generała, a raczej wiceprezydenta - oceniła Grondecka. Zwróciła uwagę, że generał cieszył się w kraju większą popularnością niż prezydent Hassan Rouhani i zaufanie do niego wyrażało ponad 80 proc. Irańczyków. 

- Odgrywał też ważną rolę symboliczną. Łączył charyzmę rodem z perskich eposów narodowych, które są istotne dla tamtejszej kultury, i postać "żywego męczennika". Tradycja poświęcenia dla sprawy jest bardzo silnie zakorzeniona u szyitów

- stwierdziła iranistka. Jej zdaniem irański reżim będzie teraz zmuszony "odpowiedzieć proporcjonalnie", choć wcale nie chce wchodzić z USA w otwarty konflikt. - Dla Irańczyków kompromis czy zrobienie kroku w tył oznacza porażkę - dodała. 

- To może też dać szanse na zjednoczenie wokół siebie Irańczyków po dramatycznych protestach z końca zeszłego roku - o ile umiejętnie to rozegrają - powiedziała. W długich protestach antyrządowych w Iranie zginęło w ostatnich miesiącach nawet 1500 osób. Generał był dla dużej części społeczeństwa obiektem szacunku. Tylko niewielu - mówi Grondecka - określało go jako zbrodniarza wojennego, odpowiedzialnego za ofiary cywilne w Syrii czy podczas protestów w samym Iranie. Był wręcz "emanacją irańskiej potęgi na Bliskim Wschodzie". 

Wg ekspertki ofiarą konfliktu może paść Irak, który w ostatnich tygodniach stał się polem eskalacji między Waszyngtonem a Teheranem. - Amerykanie nie mają pomysłu na politykę wobec Iraku. Zabicie Sulejmaniego było impulsem ze strony Donalda Trumpa i ucieczką do przodu. To to samo, co zrobił Bill Clinton, kiedy w 1998 roku zbombardował Irak na kilka dni przed głosowaniem ws. swojego impeachmentu - powiedziała. 

- Amerykanie wiele razy mieli szansę i możliwości zabić  Sulejmaniego. Ale tego nie robili, bo wiedzieli, że konsekwencje będą duże. Teraz Trump zdecydował o tym sam, bez porozumienia z Kongresem 

- stwierdziła

Odwet Iranu? Trudny do przewidzenia

Wg Grondeckiej Iran "zdaje sobie sprawę ze stanu, w jakim znajduje się jego armia" i wie, że "nie ma szans w otwartym konflikcie ze Stanami Zjednoczonymi". - Będzie starał się dalej prowadzić wojnę asymetryczną za pomocą swoich bojówek. Te w Iraku wypowiedziały już w zasadzie posłuszeństwo rządowi w Bagdadzie, a i trudno się spodziewać, żeby teraz Irakijczycy chronili amerykanów - stwierdziła. 

Odwet Iranu utrudnić może fakt, że tym, kto w normalnych warunkach planowałby takie akcje byłby sam Sulejmani. - Ale został już wyznaczony jego następca - powiedziała iraniska. Trudno przewidzieć, co może być obiektem ataku. Wśród potencjalnych celów są amerykańskie bazy w Iraku i całej Zatoce Perskiej, jednostki w innych krajach (np. Syria, Afganistan), ambasady (np. w Libanie), czy amerykańskiego sojusznika - Izrael. 

Odpowiedź Iranu zdaje się prawie pewna, pytanie, jaka będzie dokładnie i jak dalej zareagują Stany Zjednoczone. Istnieje obawa, że zareagują jeszcze silniej do powstanie spirala ataków, która wymknie się spod kontroli. - Sytuacja weszła na taką ścieżkę eskalacji, że trudno będzie jej uniknąć. Chociaż prognozowanie wydarzeń jest trudne, ponieważ USA nie mają żadnej strategii. To działania impulsywne i reaktywne. Wcześniej słabiej reagowali na wydarzenia, które można uznać za akty wojny, jak zestrzelenie drona. Teraz zarządzono serię nalotów po śmierci jednego najemnika. Trudno przewidzieć, co będzie dalej - powiedziała. 

Więcej o: