Kasim Sulejmani to kluczowy irański dowódca, uważany za jednego z najpotężniejszych ludzi w Iranie i całym regionie. Po jego śmierci z rąk Amerykanów napięcie między Waszyngtonem a Teheranem, budowane od początku kadencji Donalda Trumpa, niewątpliwie wzrośnie.
Po tym ataku, który nastąpił nad ranem polskiego czasu, Irańczycy zwołali na piątek nadzwyczajne posiedzenie Narodowej Rady do spraw Bezpieczeństwa. Irański minister spraw zagranicznych Javad Zariff określił amerykańskie działanie jako "wyjątkowo niebezpieczną i głupią eskalację napięcia w regionie" i podkreślił, że Stany Zjednoczone będą odpowiedzialne za wszelkie jej konsekwencje.
Najwyższy przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei ogłosił trzydniową żałobę narodową po zabiciu Sulejmaniego. Zapowiedział też "silny odwet" za atak.
Generał Kasim Sulejmani zginął w wyniku amerykańskiego ostrzału rakietowego obok lotniska w Bagdadzie, wraz z dowódcą irackiej milicji Kataib Hezbollah, Abu Mahdim al-Muhandisem. Śmierć poniosło też co najmniej 5 innych osób. Irańska Gwardia Rewolucyjna poinformowała o "męczeńskiej śmierci" generała Sulejmaniego. Pentagon potwierdził, że to prezydent Donald Trump osobiście zlecił zabicie dowódcy irańskich jednostek specjalnych Al-Kuds. O tych planach nie powiadomił Kongresu. Według resortu obrony, generał Sulejmani przygotowywał plany ataków na amerykańskich dyplomatów i wojskowych w Iranie i w całym regionie.