Protesty przed ambasadą Stanów Zjednoczonych w Bagdadzie zaczęły się we wtorek 31 grudnia po amerykańskich nalotach na cele wspieranej przez Iran szyickiej milicji Kataib Hezbollah w Iraku i w Syrii, w których zginęło 25 osób. Irackie władze oznajmiły, że naloty były pogwałceniem suwerenności ich kraju i zapowiedziały rewizję relacji ze Stanami Zjednoczonymi.
Protestujący rozbili około 50 namiotów przed amerykańską ambasadą. Zebrany tłum skandował antyamerykańskie hasła. Demonstranci spalili amerykańskie flagi i obrzucili ambasadę kamieniami. Broniący placówki żołnierze użyli gazu łzawiącego, aby rozproszyć demonstrantów. Kilkanaście osób zostało rannych. Pracowników placówki ewakuowano. Ambasada ogłosiła również, że zawiesza swoje funkcjonowanie do odwołania.
Amerykańskie władze uważają, że za atakiem na ambasadę USA w Bagdadzie stoi Iran. Teheran temu zaprzecza. Stany Zjednoczone zapowiadają, że będą bronić swoich obywateli, znajdujących się w Iraku. Będą także zdecydowanie reagować na każdy przejaw agresji wymierzonej zarówno w ambasady amerykańskie, jak i innych państw. We wtorek sekretarz obrony Mark Esper zapowiedział, że do Iraku skierowano 750 żołnierzy z 82. Dywizji Powietrznodesantowej stacjonującej w Fort Bragg w Karolinie Północnej.
>>> Zobacz czym jest "zielona strefa" w Iraku: