Do zdarzenia doszło w niedzielę na norweskim lotnisku w Stavanger - opisuje Polsat News. Około 40-letni Polak był spóźniony na samolot, którym miał odlecieć przed świętami do Szczecina. Jak relacjonuje lokalny portal nrk.no, służby lotniska początkowo myślały, że alarm uruchomił się z powodu usterki technicznej. Inne osoby oczekujące na lot poinformowały jednak, że widziały, jak mężczyzna celowo uruchamia system ostrzegania. Służby zgodnie z procedurami ewakuowały całe lotnisko, ale kontrola nie wykazała żadnych nieprawidłowości, więc przywrócono ruch.
Z przekazanych nam informacji wynika natomiast, że mężczyzna miał próbował otworzyć drzwi do samolotu, które zamknęły mu się przed nosem. Guzik, który wciskał, miał uruchomić alarm. Jednocześnie drzwi miały pozostać zamknięte, w związku z czym Polak nie zdołał wejść na pokład - temu przeczy jednak komunikat policji.
Norweskie służby informują, że w ciągu 10-15 minut udało się też ustalić tożsamość mężczyzny, który wszczął alarm. Do Szczecina miał lecieć liniami Wizzair. W chwili zatrzymania 40-latek siedział już na pokładzie swojego samolotu - został z niego wyprowadzony przez funkcjonariuszy. Będzie teraz musiał zapłacić grzywnę w wysokości 25 tysięcy koron, czyli około 11 tysięcy złotych.