Jak stwierdziła Nicola Sturgeon, wyniki wyborów wzmacniają "mandat" do przeprowadzenia referendum. Podkreśliła, że "jest to prawo Szkotów". Sturgoen jednocześnie odniosła się do słów Borisa Johnsona, który w kampanii powiedział, że odrzuci jakikolwiek wniosek o referendum niepodległościowe. - Jako lider partii, która przegrała w Szkocji, nie masz prawa stać na drodze - powiedziała premierka, cytowana przez BBC. - Szkoci przemówili, teraz jest czas zdecydować o własnej przyszłości - dodała.
Sturgoen przyznała, że nie ma zamiaru udawać, że wszyscy wyborcy Szkockiej Partii Narodowej są za niepodległością. Dodała jednak, że wynik partii jest wyrazem poparciem dla przeprowadzenia referendum.
Szkocka Partia Narodowa w czwartkowym wyborach uzyskała 48 mandatów, o 13 więcej niż przed rokiem. Partia Konserwatywna w Szkocji uzyskali jedynie sześć mandatów.
>>> Aleksander Kwaśniewski o Johnsonie: uważam, że jest skażony:
Po przeliczeniu niemal wszystkich okręgów (649 z 650) wiadomo już, że Partia Konserwatywna zdobyła co najmniej 364 mandatów, a więc o ponad 50 więcej niż w poprzednich wyborach. Drugi wynik osiągnęła Partia Pracy z 203 mandatami. Jest to znaczny spadek, o niemal 60 mandatów. Trzecią siłą w parlamencie będzie Szkocka Partia Narodowa z 48 mandatami (wzrost o 13). Liberalni Demokraci zajmą 11 miejsc, Demokratyczna Partia Unionistyczna - 8 miejsc, a pozostali otrzymali łącznie 15 mandatów. Partia Brexit Nigela Farage'a nie zdobyła żadnego mandatu.
Zwycięstwo Partii Konserwatywnej oznacza, że Wielka Brytania niemal z całą pewnością wystąpi z Unii Europejskiej 31 stycznia 2020 roku. Premier po ogłoszeniu wyników stwierdził, że otrzymał silny mandat, by "załatwić brexit".