Jak podaje "The Straits Times" ratownicy uważają, że na wyspie wciąż znajdują się ciała ośmiu zaginionych osób. W momencie erupcji na wyspie przebywało 47 osób. Byli to turyści oraz przewodnicy pochodzący z Australii, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Chin, Niemiec, Malezji i Nowej Zelandii, którzy uczestniczyli w jednodniowej wycieczce.
Do szpitali przewiezionych zostało 31 osób, z czego aż 27 ma poparzonych ponad 70 procent powierzchni ciała. Liczba ofiar może być więc jeszcze wyższa. - Mają poważne oparzenia nie tylko skóry, ale też narządów wewnętrznych - przekazało Ministerstwo Zdrowia. Resort przekazał też, że stan 22 osób jest krytyczny.
Jak podaje CNN władze Nowej Zelandii wskazują na potrzebę pilnego uzupełnienia zapasów skóry do przeszczepów oraz liczby opatrunków tymczasowych. - Przewidujemy, że będziemy potrzebować dodatkowych 1,2 mln centymetrów kwadratowych skóry na bieżące potrzeby pacjentów - powiedział Peter Watson z District Health Board. Zamówione tkanki mają zostać dostarczone z Australii i Stanów Zjednoczonych.
Sejsmolodzy określają ryzyko ponownej erupcji wulkanu na 50 procent. Do tej pory z otworu wulkanicznego wydobywają się trujące gazy, a wyspa pokryta jest grubą warstwą kwaśnego popiołu. - Szaleństwem byłoby wysyłanie ratowników na Białą Wyspę w sytuacji, która nie byłaby dla nich bezpieczna - dodał minister do spraw Policji Stuart Nash. Możliwe, że akcja ratunkowa będzie mogła być rozpoczęta po opadach deszczu, które prognozowane są na czwartek. Wtedy też nad wyspę wysłane zostaną drony, które zmierzą poziom toksycznych gazów w atmosferze, co będzie najważniejszym wyznacznikiem decydującym o rozpoczęciu akcji.