Do godziny 10 czasu miejscowego frekwencja wyniosła 39 procent. Zdecydowana większość to głosy oddane w trakcie głosowania przedterminowego, które trwało od wtorku do soboty.
W białoruskiej stolicy przed południem w lokalach wyborczych ruch był niewielki. Mieszkańcy Mińska, z którymi rozmawiało Polskie Radio nie obiecują sobie zbyt wiele po tych wyborach. Pani Swietłana, która przyszła głosować, powiedziała Polskiemu Radiu, że wierzy iż wybory poprawią przyszłość jej i kraju. "Wybory są zawsze jakimś nowym etapem w życiu i oczekiwaniami w nadziei na lepsze, że wszystkie przedwyborcze obietnice zostaną spełnione przynajmniej częściowo"- mówi pani Swietłana. Inna mieszkanka Mińska pani Ludmiła powiedziała, że nie pójdzie głosować. "A to dlatego, że my nie wierzymy w te wybory. Nie wierzymy, że będziemy mogli dokonać własnego wolnego wyboru"- stwierdziła.
Przed południem głosował prezydent Aleksander Łukaszenka. Prezydent Białorusi oświadczył, że jego kraj chce mieć równe prawa w związku z Rosją. Odpowiadając na pytania dziennikarzy po oddaniu głosu w nawiązał do planowanego na grudzień podpisania z Rosją tak zwanych "kart drogowych" o pogłębieniu integracji.
W wyborach o 110 miejsc w izbie niższej parlamentu ubiega się 513 kandydatów na deputowanych. Białoruscy posłowie są wybierani według ordynacji większościowej, czyli głosuje się na konkretnych kandydatów, a nie na partie polityczne.