Wschodnioniemieccy strażnicy mieli bowiem jasne rozkazy - strzelać do uciekinierów. Oficjalna propaganda określała ich jako zdrajców i przestępców, dla których miało nie być litości. Nie ma pewnych danych na temat liczby prób ucieczek, tych które zakończyły się powodzeniem oraz tych, które skończyły się tragicznie.
Najpopularniejsze szacunki mówią o tym, że przez Mur Berliński zdołało uciec około pięciu tysięcy osób. Doliczono się co najmniej 140 ofiar, choć mogło ich być więcej. Wschodnioniemiecka służba bezpieczeństwa - Stasi, robiła co mogła, aby ukryć to, co działo się na murze. Rannych leczono w specjalnych zamkniętych szpitalach, zabitych natychmiast kremowano bez informowania bliskich i potajemnie chowano. Pojedynczych zabitych przez uciekinierów strażników sławiono natomiast jako bohaterów i stawiano im pomniki.
Docelowa postać 'muru' w latach 80. Fot. George Garrigues/Wikipedia CC BY-SA 3.0
Wszystko zaczęło się 13 sierpnia 1961 roku, kiedy władze NRD nakazały fizyczne zamknięcie granicy z Berlinem Zachodnim. Wcześniej można było ją swobodnie przekraczać, choć oficjalnie już od wielu lat było to zakazane. Ponieważ jednak nie było żadnej fizycznej blokady na granicy i kursowało przez nią metro, to zakaz był praktycznie martwy. Berlin Zachodni stał się więc celem masowej emigracji obywateli NRD. Do 1961 roku na Zachód uciekło około 3,5 miliona ludzi, czyli mniej więcej co dziesiąty obywatel. Głównie młodzi i wykształceni ludzie, co było potężnym ciosem dla NRD. Ostatecznie zdecydowano się więc na drastyczne kroki, aby granicę uszczelnić.
Początkowo jako takiego "muru" nie było. Rozciągnięto zasieki i postawiono straże. Szybko zaczęto jednak stawiać prowizoryczny mur z pustaków. Zapoczątkowało to swoisty wyścig zbrojeń z coraz bardziej zdesperowanymi uciekinierami. Fortyfikacje stopniowo wzmacniano aż na początku lat 80, doszły do tej wersji, która jest obecnie najlepiej znana. Wysoki betonowy mur z prefabrykowanych elementów, szeroki pas oświetlonej ziemi niczyjej z zasiekami, polami minowymi i wieżyczkami strażniczymi oraz kolejnym murem wewnętrznym.
Ostateczna wersja fortyfikacji była już bardzo skuteczna w trzymaniu obywateli NRD w kraju. Wzięcie jej szturmem było zadaniem dla najbardziej zdesperowanych. W późniejszych latach większość prób ucieczek z NRD miała już miejsce na słabiej zabezpieczonej zwykłej granicy z RFN.
Większość prób ucieczek przez Mur Berliński a co za tym idzie śmierci, miała miejsce tuż po jego powstaniu. W latach 1961-66 ginęło średnio po kilkanaście osób. Początkowo wiele zmarło z powodu obrażeń wywołanych skakaniem z wysokich okien i balkonów budynków, które wychodziły na Berlin Zachodni. Pozostałe tonęły w granicznym odcinku rzek Szprewa i Hawela oraz zostały zastrzelone przez straż graniczną. Część uciekinierów również była uzbrojona i w strzelaninach na granicy tylko w latach 1961-1962 zginęło pięciu strażników.
Początkowo mur nie był imponujący i ucieczki były stosunkowo proste Fot. Bundesarchiv,Wikipedia/domena publiczna
Prawdopodobnie największe poruszenie na świecie wywołała śmierć 18-letniego murarza z Berlina Wschodniego, Petera Fechtera. 17 sierpnia 1962 roku próbował uciec wraz z kolegą. Wspinając się na mur został postrzelony w biodro i spadł na ziemię. Wszystko działo się na oczach kilkusetosobowego tłumu stojącego po zachodniej stronie muru, policjantów i amerykańskich żołnierzy. Ciężko ranny Fechter przez godzinę wykrwawiał się leżąc pod murem. Jego krzyki i błagania o pomoc pozostały bez odpowiedzi ze strony wschodnioniemieckich strażników. Amerykanie próbowali przerzucić nad murem pakiety opatrunkowe, ale Fechter nie był w stanie ich sięgnąć. Jego ciało zostało zabrane dopiero godzinę po tym jak zmarł.
Wszystko zostało nagrane i sfotografowane z zachodniej strony muru. Widok umierającego młodego chłopaka obiegł cały świat i poważnie zaszkodził wizerunkowi NRD. Po tym wydarzeniu wschodnioniemieckie służby przykładały już wielką wagę do tuszowania strzelanin na granicy.
Wiele ucieczek w kolejnych latach było już znacznie lepiej zorganizowanych i przemyślanych. Skoki z okien, czy po prostu próby przebiegnięcia ziemi niczyjej w biały dzień, były zbyt ryzykowne. W pierwszych latach popularne były podkopy, ale wschodnioniemieckie służby szybko się w tym zorientowały. Zainstalowano czujniki wykrywające drgania wywoływane przez kopaczy i zabezpieczono piwnice domów stojących tuż przy murze, które służyły za dogodne punkty startowe.
W archiwach Stasi i policji Berlina Zachodniego można znaleźć wiele zdjęć przedstawiających bardziej wyrafinowane udane i nieudane wycieczki. Używano na przykład spychacza. W 1966 roku takim 18-tonowym pojazdem, prowizorycznie opancerzonym stalowymi płytami, uciekły na zachód trzy małżeństwa w tym jedno z trzyletnim dzieckiem. Strażnicy otworzyli ogień, ale nie zdołali zatrzymać spychacza.
W 1963 roku grupa ośmiu osób próbowała się przedrzeć przez przejście graniczne na Invalidenstrasse przy pomocy autobusu. Rozpędzony pojazd staranował pod ostrzałem większość zapór, ale ostatecznie kierowca nie trafił w wąski przejazd w betonowym murze. Autobus utkwił tuż przed solidnym stalowym szlabanem granicznym, który prawdopodobnie i tak by go zatrzymał. Nikt nie zginął, ale trzy osoby zostały poważnie ranne.
Również w 1963 roku Wolfgang Engels, 19-letni cywilny mechanik pracujący w warsztacie remontowym armii NRD, ukradł transporter opancerzony. Z dużą prędkością staranował zapory, zasieki i uderzył w mur, prawie go przebijając. Kiedy wydostał się na zewnątrz, zaplątał się w resztki zasieków i został kilka razy postrzelony. Pomimo tego zdołał przedostać się na zachodnią stronę.
Podobnych wydarzeń było cale mnóstwo. Choć w latach 70. i 80. liczba prób ucieczek przez mur znacznie spadła, to nadal zdarzały się próby taranowania przejść granicznych pojazdami, przepłynięcia Szprewy czy po prostu przebiegnięcia ziemi niczyjej z drabiną i szybkiego przedostania się przez mur.
Ostatnią oficjalnie uznaną ofiarą strażników granicznych był Chris Gueffroy, zastrzelony 6 stycznia 1989 roku. Był przekonany, że rozkaz otwierania ognia do uciekinierów został zniesiony. Błędnie.
Ostatnią po prostu ofiarą muru prawdopodobnie był Winfried Freudenberg. 8 marca 1989 roku podjął próbę ucieczki wraz z żoną przy pomocy prowizorycznego balonu na hel. Ponieważ policja zjawiła się na miejscu zanim balon został do końca napompowany, Winfried postanowił polecieć sam. Niestety bardzo szybko wzniósł się na wysokość ponad dwóch kilometrów i nie miał możliwości obniżenia swojego lotu, ponieważ worki z balastem zahaczyły na samym początku lotu o linię wysokiego napięcia i spięcie przepaliło trzymające je liny. Przez kilka godzin dryfował nad okolicami Berlina. Ostatecznie spadł na ziemię po wschodniej stronie granicy i zginął na miejscu. Prawdopodobnie na wysokości około dwóch kilometrów próbował wspiąć się na balon i go przebić, aby obniżyć lot.
Próby ucieczek miały miejsce niemal do ostatnich dni istnienia muru, jednak już bez ofiar. Jeszcze 15 sierpnia 1989 roku 28-letni kierowca ciężkiej ciężarówki-cysterny Ził-131 próbował staranować przejście graniczne Berlin-Stolpe. Przebił się przez szereg barier, ale ostatnia w postaci masywnej stalowej belki spowodowała, iż rozpędzona ciężarówka dosłownie zrobiła widowiskowego fikołka i spoczęła na boku.
Ostatecznie w wielkim chaosie towarzyszącym przemianom demokratycznym w Bloku Wschodnim i rozpadzie systemu totalitarnego w NRD, dziewiątego listopada 1989 roku mur upadł. Wschodnioniemiecka straż graniczna wobec sprzecznych oraz niejasnych komunikatów władz otworzyła bramy i zaczęła wypuszczać ludzi do Berlina Zachodniego.