W Chile od połowy października jest niespokojnie, poza protestami wybuchają też zamieszki. W dwa tygodnie kraj postrzegany jako jeden z najbardziej stabilnych w Ameryce Łacińskiej zmienił się nie do poznania, a w trakcie różnego rodzaju zdarzeń zginęło już kilkanaście osób. Zniszczono m.in. metro, podpalano budynki.
Wraz z niespokojną sytuacją w kraju pod znakiem zapytania stanęła organizacja dwóch szczytów: Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC) i klimatycznego COP25. Pierwszy zaplanowany był na 16-17 listopada, drugi - 2-13 grudnia, obydwa miały odbyć się w stolicy Chile - Santiago.
30 października na konferencji prasowej prezydent Chile Sebastian Pinera oznajmił, że jest zmuszony odwołać obydwa wydarzenia i skupić się na sytuacji wewnętrznej kraju. - To bardzo trudna decyzja, która przychodzi z trudem - oznajmił.
- Ale prezydent zawsze musi stawiać sprawy rodaków na pierwszym miejscu - mówił podczas wystąpienia. Angielskojęzyczne strony chilijskiego COP25 są już wyłączone, chcąc je odwiedzić można zobaczyć błąd 404. Hiszpańskie jeszcze działają, prezentują robocze hasło niedoszłego szczytu "#TiempoDeActuar", czyli "czas działać".
Szczyty klimatyczne COP (Conference of the Parties) są organizowane co roku przez ONZ, zainaugurowane w 1992 roku w ramach Konferencji Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych (UNFCCC) ws. zmian klimatu. Organizatorem COP24 w roku 2018 była Polska, a impreza odbyła się w Katowicach.
Siedziba UNFCCC mieści się w niemieckim Bonn, dlatego już zaczęto spekulować, czy skoro na organizację szczytu COP25 zostało niewiele czasu, mógłby odbyć się właśnie tam. To jednak spekulacje, UNFCCC na ten moment nie określiło jasno kolejnych kroków w tej sprawie.
Patricia Espinosa, sekretarz UNFCCC, w krótkim oświadczeniu na temat odwołania COP25 w Santiago stwierdziła jedynie:
Przekazano mi decyzję rządu Chile, by nie organizować COP25 w związku z trudną sytuacją, z jaką zmaga się państwo. Obecnie rozważamy alternatywne miejsca zorganizowania szczytu.
W trakcie szczytu COP25 przedstawiciele państw zrzeszonych w ONZ mieli dalej pracować nad wprowadzaniem zapisów tzw. Porozumienia paryskiego, w którym kraje członkowskie zobowiązały się m.in. do obniżenia wzrostu średniej temperatury na Ziemi poniżej dwóch stopni Celsjusza, czy "konieczności jak najszybszego osiągnięcia w skali świata punktu zwrotnego maksymalnego poziomu emisji".