Prezydent USA dodał, że zabity mężczyzna "najprawdopodobniej zająłby najwyższe stanowisko" w Państwie Islamskim (ISIS). Choć tożsamość mężczyzny nie jest jeszcze znana z ustaleń amerykańskiego "Newsweeka" wynika, że chodzi o Abdullaha Qardasha, jednego ze współpracowników al-Baghdadiego oraz dawnego oficera irackiego wojska.
Abu Bakr al-Baghdadi został zabity przez amerykańskich żołnierzy w sobotę. W telewizyjnym przemówieniu wygłoszonym z Białego Domu Donald Trump poinformował wtedy Amerykanów, że Stany Zjednoczone wymierzyły sprawiedliwość najgroźniejszemu terroryście. Prezydent USA powiedział, że al-Baghdadi został osaczony i wysadził się w powietrze nieopodal swojej kryjówki przy granicy iracko-syryjskiej.
- Zginął po tym jak wbiegł do tunelu bez wyjścia skomląc, płacząc i krzycząc - opowiadał. Donald Trump dodał, że przywódca Państwa Islamskiego zginął wraz z trójką swoich dzieci. - Ten bandyta, który starał się zastraszać innych spędził ostatnie chwile życia w całkowitym strachu i panice, ogarnięty przerażeniem, gdy otaczały go amerykańskie oddziały - mówił prezydent USA. Donald Trump poinformował, że przeprowadzone na miejscu testy DNA potwierdziły tożsamość al-Baghdadiego. Prezydent USA podziękował za współpracę Rosji, Turcji, Syrii i Irakowi a także syryjskim Kurdom.
Śmierć przywódcy Państwa Islamskiego na całym świecie odbierana jest jako osobisty sukces prezydenta Donalda Trumpa, który w ostatnich tygodniach bardzo takiego sukcesu potrzebował. Nie dość, że był krytykowany za wycofanie wojsk z północnej Syrii, co otworzyło drogę do tureckiej ofensywy na tereny zajmowane przez Kurdów, to wciąż w toku jest postępowanie zmierzające do impeachmentu w związku z naciskami Trumpa na władze Ukrainy w sprawie syna Joe Bidena.