O tej sprawie od kilkudziesięciu godzin informują media na całym świecie. 6-osobowa rodzina (ojciec i piątka jego dzieci w wieku 18-25 lat) miała przez dziewięć ostatnich lat żyć w zamknięciu na farmie w miejscowości Ruinerwold, oddalonej od Amsterdamu o 130 kilometrów. Funkcjonariusze znaleźli rodzinę w niewielkim pomieszczeniu w wiejskim domu.
Wcześniej media informowały o tym, że odnalezione osoby miały żyć w piwnicy, czemu jednak funkcjonariusze zaprzeczają.
Policja zatrzymała 58-letniego mężczyznę, która wynajmował posiadłość. Wiadomo, że nie był to wspomniany wcześniej ojciec. Jak podaje agencja Reuters, mężczyźnie postawiono zarzuty związane z bezprawnym przetrzymywaniem i spowodowaniem uszczerbku na zdrowiu.
"Jego rola w tej sprawie będzie wyjaśniana. Nie wiemy, jakie były jego związki z tymi ludźmi" - informowała policja we wtorek. Funkcjonariusze nie komentują na razie nieoficjalnych doniesień o tym, że rodzina miała czekać w zamknięciu na "koniec świata".
Jak podaje BBC, sprawa wyszła na jaw po tym, jak w lokalnym barze pojawił się mężczyzna, który zamówił i wypił pięć piw. Zaczął rozmawiać z właścicielem baru i powiedział mu, że uciekł i potrzebuje pomocy. Wtedy zdecydowano, że sprawę trzeba zgłosić na policję.
Jak powiedział w rozmowie z mediami właściciel baru, mężczyzna miał długie włosy, brudny zarost, nosił stare ubrania i "wyglądał na zdezorientowanego". Powiedział, że nigdy nie chodził do szkoły i od dziewięciu lat nie był u fryzjera. Mężczyzna wyznał, że jest najstarszym z rodzeństwa żyjącego na farmie i postanowił z niej uciec.