Hotelarze na Krecie twierdzą, że Thomas Cook nie zapłacił za zrealizowane od połowy lipca pakiety wakacyjne. Problemem są też dokonane rezerwacje, z których nie skorzystają turyści. Nie wiadomo także, co stanie się z 1200 pracownikami firmy zatrudnionymi w hotelach i biurach w Grecji.
Gazeta .pl informowała, że w Grecji utknęło około 50 tysięcy turystów korzystających z usług najstarszego na świecie biura podróży. Najwięcej z nich, bo ponad 20 tysięcy, pozostało na Krecie. Część turystów jest wciąż na Skiatos, Zakintos, Kos i Corfu.
Turyści, w większości Brytyjczycy, w następnych dniach mają powrócić do swego kraju. Ich sprowadzeniem zajmuje się brytyjski Urząd ds. Lotnictwa Cywilnego. Niektórzy urlopowicze wrócili już do swoich domów.
Upadek biura Thomas Cook wywołał ogromny niepokój na greckich wyspach, które w dużej mierze żyją z turystyki. Greckie władze omawiają działania, które złagodziłyby konsekwencje bankructwa. Jak podaje portal ekathimerini.com, przewodniczący związku biur podroży na Krecie Michalis Vlatakis poinformował, że upadłość Thomasa Cooka jest dla nich jak "trzęsienie ziemi o magnitudzie 7 stopni w Skali Richtera", a turystykę w regionie "czeka na tsunami".
Na greckich wyspach przebywa aktualnie około 600 tys. turystów. Większość z nich wykupiła wakacje organizowane przez biuro podróży Thomas Cook. Wśród wypoczywających znajdują się głównie Brytyjczycy, Niemcy i Francuzi. Firma organizowała wczasy dla 19 milionów osób rocznie.
Brytyjski rząd przygotował plan operacji "Matterhorn", która będzie największą w historii próbą repatriacji turystów do Wielkiej Brytanii. Na wyspy wróci aż 150 tysięcy Brytyjczyków. Operacja "Matterhorn" organizowana jest jedynie dla pasażerów, których podróż rozpoczęła się w Wielkiej Brytanii. Loty będą dostępne do 6 października 2019 roku.
Minister transportu Grant Shapps zapewnił, że rząd wynajął już dziesiątki samolotów czarterowych (niektóre ściągane są nawet z Malezji), które pomogą wrócić Brytyjczykom do kraju.