Premier David Cameron promuje ukazującą się właśnie książkę, w której rozlicza się ze swej kariery politycznej, w tym z brexitu. Atakuje też obecnego premiera, Borisa Johnsona.
David Cameron w filmie zrealizowanym przez brytyjską telewizję publiczną wyjaśnia, że podczas szkockiej kampanii w 2014 roku nie chodziło mu o bezpośrednią interwencję monarchini. Niepokój Downing Street wywołał bowiem pojawienie się sondażu, w którym zwolennicy niepodległości uzyskali przewagę. I rzeczywiście Elżbieta II tuż przed referendum powiedziała, że Szkoci "powinni uważnie pomyśleć o przyszłości". Słowa były bardzo subtelne, ale to i tak wiele jak na standardy i tradycje monarchii, a większość ekspertów odczytała je wtedy jako sugestię, że Elżbieta II chciałaby zachowania jedności Królestwa.
Źródło BBC w Pałacu Bukingham donosi, że otoczenie królowej jest niezadowolone z powodu niedyskrecji premiera. On sam stwierdził, że "powiedział zbyt wiele".
Jest też reakcja pierwszej minister Szkocji Nicoli Sturgeon, stojącej na czele separatystycznej Szkockiej Partii Narodowej. - Rewelacje Davida Camerona mowią nam wiele przede wszystkim o nim. I pokazują, jaka panika panowała wtedy w rządzie - stwierdziła Nicola Sturgeon. W równie delikatnie sposób zaapelowała o to, by w przyszłości królowa powstrzymała się od podobnych interwencji. Szefowa szkockiego rządu regionalnego stwierdziła, że "to powinna być sprawa dla obywateli Szkocji".
W książce "For the Record" (w wolnym tłumaczeniu "dla przypomnienia" lub: "gwoli prawdy"), która ukazała się w czwartek, David Cameron pisze, że obecny premier Boris Johnson tak naprawdę nie wierzył w sukces brexitu i poparł go ze względu na swoje ambicje polityczne. Były premier oskarża też obóz brexitowy o oszukiwanie ludzi podczas kampanii referendalnej. David Cameron przyznaje, że był "przygnębiony" wynikiem głosowania. Opowiada też o swoim żalu po śmierci syna, Ivana.