Polityczny pat w Izraelu trwa. Pokonany Netanjahu próbował ratować się koalicją z politycznym rywalem

Drugie w tym roku wybory parlamentarne w Izraelu nie rozwiązały politycznego impasu. Benny Gantz odmawia ewentualnej koalicji z Likudem obecnego premiera, choć takowa dawałaby stabilną większość w Knesecie. Z kolei dla Benjamina Netanjahu kluczowe jest pozostanie w fotelu premiera - postępowanie wobec niego zapowiedziała prokuratura.
Zobacz wideo

Polityczna układanka po wyborach w Izraelu staje się coraz bardziej zawiła. Zliczone są prawie wszystkie głosy i na ten moment zwycięstwo przypada Biało-Niebieskim, na których czele stoi generał Benny Gantz - ta partia może liczyć na 33 mandaty w 120-osobowym parlamencie Izraela, Knesecie.

Likud, partia obecnego premiera Benjamina Netanjahu, ma z kolei 31 miejsc. Na tym jednak "pewniaki" się kończą: do sprawowania władzy potrzebne jest 61 głosów, a żadna z partii takowej większości nie uzyskała.

Wszystko zależeć będzie teraz od porozumień poszczególnych partii z mniejszymi ugrupowaniami. Agencja AP wyliczyła, że wstępnie koalicja pod przewodnictwem Gantza mogłaby mieć 57 "szabel", gdy Netanjahu - 55. Niewiadomą pozostaje ewentualne poparcie partii Awigdora Liebermana, Nasz Dom Izrael, która dysponuje 8 mandatami. Lieberman jeszcze nie określił się, kogo poprze.

Gantz odmawia koalicji. Netanjahu musi pozostać premierem, żeby przetrwać

W tej sytuacji wyprzedzający ruch wykonał Benjamin Netanjahu, który wezwał Gantza, swojego bezpośredniego, politycznego rywala, do sformowania szerokiej koalicji z jego ugrupowaniem. Gantz nie zgadza się na koalicję - przynajmniej taką, na której czele stałby Netanjahu, choć zapewnia, że z chęcią stanie na czele "rządu jedności". Swoją niechęć do wsparcia Netanjahu tłumaczył tym, że na obecnym premierze Izraela ciążą zarzuty korupcyjne.

To już drugie w tym roku wybory parlamentarne w Izraelu, po pierwszych, które odbyły się w kwietniu, Netanjahu nie udało się utworzyć stabilnej koalicji do sprawowania rządów. W związku z politycznym patem nad Izraelem zawisło widmo ewentualnych trzecich wyborów w ciągu roku - oczywiście, jeśli nie wykrystalizuje się wśród partii koalicja rządząca.

Dla Benjamina Netanjahu pozostanie na stanowisku premiera to polityczne "być albo nie być". Polityka na celownik obrała izraelska prokuratura, a w lutym tego roku prokurator generalny zapowiedział postawienie mu zarzutów korupcyjnych. Netanjahu twierdzi nieprzerwanie, że nie brał udziału w żadnym przestępczym procederze.

Więcej o: