Przed szpitalem w mieście Qalat na południu Afganistanu eksplodował samochód pułapka. Zginęło 20 osób, a co najmniej 95 jest rannych. Według lokalnych mediów wiele spośród ofiar to lekarze i pacjenci. Samochód eksplodował w pobliżu rządowego szpitala i uszkodził również kilka budynków należących do instytucji rządowych. Do ataku przyznali się talibowie, którzy twierdzą, że celem była lokalna siedziba afgańskiego wywiadu (NDS) znajdująca się nieopodal lecznicy.
Kilka godzin później w Afganistanie doszło do kolejnej tragedii.
Aljazeera informuje, że 30 cywilów zginęło, a 40 zostało rannych podczas nalotu przeprowadzonego przez afgańskie siły bezpieczeństwa z amerykańskim wsparciem lotniczym we wschodnim Afganistanie. Celem nalotów były kryjówki bojowników Państwa Islamskiego Iraku i Lewantu.
Sohrab Qaderi, członek rady prowincji we wschodniej prowincji Nangarhar powiedział, że w nalocie dronów zginęło 30 rolników pracujących na polu orzechów. Co najmniej 40 innych zostało rannych.
Malik Rahat Gul, starszy plemienny w Wazir Tangi, powiedział, że nalot miał miejsce w czasie, gdy zmęczeni robotnicy zgromadzili się w pobliżu swojego namiotu, by odpocząć.
Robotnicy rozpalili ognisko i siedzieli razem, gdy wycelował w nich dron
- powiedział Gul.
Ministerstwo obrony w Kabulu potwierdziło doniesienia o ataku, ale odmówiło podania szczegółów.
To kolejny zamach w Afganistanie w tym tygodniu. W środę do eksplozji doszło w gmachu rządowym w Dżalalabadzie na wschodzie kraju - zginęły 4 osoby. Dzień wcześniej około 50 osób zginęło w atakach w Kabulu oraz w Charikar podczas wiecu wyborczego prezydenta Aszrafa Ghaniego. Do wszystkich ataków przyznali się talibowie.
28 września w Afganistanie odbędą się wybory prezydenckie. Ashraf Ghani będzie się ubiegał o drugą kadencję. Dowódcy talibów zapowiadali w związku z tym zamachy na wiecach wyborczych i w punktach do głosowania.