Do sytuacji doszło w środę w szpitalu Whipps Cross University Hospital w Londynie. Omar Salem, ojciec leżącej w placówce siedmiodniowej dziewczynki, skarżył się na sytuację w brytyjskiej służbie zdrowia.
- Nie ma wystarczającej ludzi na oddziale, brakuje lekarzy, brakuje pielęgniarek, to nie jest dobrze zorganizowane. Służba zdrowia jest niszczona, a teraz pan przychodzi tu ze względu na prasę - wyliczał mężczyzna.
Boris Johnson odparł, że "nie ma tu prasy". - Jak to: nie ma? A kim są ci ludzie? - zareagował Salem, wskazując na kamerę. Szef rządu tłumaczył, że pojawił się w placówce, by "dowiedzieć się, co można zrobić".
"Boris Johnson miał czelność pojawić się w szpitalu z powodów medialnych na oddziale dziecięcym, na którym przebywa moja siedmiodniowa córka, przyjęta na szpitalny oddział ratunkowy wczoraj w ciężkim stanie. Personel był niesamowity, ale potem spędziła godziny na oddziale bez wizyty doktora" - napisał później na Twitterze Omar Salem.
Przypomniał, że Boris Johnson był dotychczas parlamentarzystą, ministrem i burmistrzem Londynu.
"Zamiast kroplówek z pieniędzmi na kontakty z prasą powinien zacząć właściwie wspierać służbę zdrowia, by pacjenci otrzymali opiekę, na jaką zasługują, z wystarczającą liczbą personelu pracującego na dobrych warunkach, a także by zaniepokojeni rodzice, tacy jak ja, mogli zaznać spokoju" - dodał.