"Gwiazda porno w hijabie". Mia Khalifa opowiedziała o wykorzystywaniu, groźbach śmierci i utracie prywatności

Wiktoria Beczek
W zbiorowej wyobraźni jest jedną z najpopularniejszych aktorek porno na świecie, choć zerwała z branżą ponad pięć lat temu, a w filmach występowała tylko przez trzy miesiące. Na PornHubie, największym agregatorze filmów pornograficznych, wciąż dzierży miejsce na podium, z prawie 900 milionami wyświetleń jej nagrań. Szczególną popularnością cieszy się wideo, w którym wystąpiła w hijabie. Za ten film wydano na nią wyrok śmierci. 

Mia Khalifa przyjechała z Libanu do Stanów Zjednoczonych w wieku 10 lat, zaledwie kilka tygodni przed zamachami na 11 września. W szkole natychmiast zaczęli ją przezywać "terrorystka", choć była chrześcijanką. Odrzucona przez rówieśników, przez lata borykała się z kompleksami. Dzień, który miał to zmienić nastąpił dekadę później - nieznany mężczyzna zaczepił ją na ulicy Miami, pochwalił jej arabską urodę i zaproponował pracę modelki. Agencja modelek okazała się wydawnictwem pornograficznym, ale 21-latka postanowiła spróbować. Jak mówi dziś, próbowała się w ten sposób dowartościować, liczyła, że cała sprawa pozostanie jej sekretem. I nie mogła się bardziej mylić, choć początkowo było tak, jak chciała - na planie była niemal rozpieszczana, czesano ją, malowano i karmiono tym, na co miała ochotę. Cała uwaga była skupiona na niej, czuła się ważna i piękna. Po wszystkim trochę żałowała, było jej trochę wstyd, ale wracała, by znów zaspokoić potrzebę uwagi. 

Z tamtych trzech miesięcy Khalifa wielu rzeczy nie pamięta. Nie dlatego, że piła czy brała narkotyki, ale - jak sama wyjaśnia - adrenalina była tak wysoka, że prowadziła do zamroczenia. Tak było też w przypadku jej najbardziej znanego filmu - konsekwencje uświadomiła sobie w pełni dopiero następnego dnia, kiedy jej świat "rozpadł się na kawałki", a popularność "wybuchła w twarz".

Pogróżki i utrata kontaktu z rodziną

Kontrowersyjny film w hijabie przyniósł jej sławę, której nie chciała. Sympatycy tzw. Państwa Islamskiego wydali na nią wyrok śmierci - w sieci krążyło zdjęcie z egzekucji, na którym jej twarz była wklejona na odciętą głowę innej ofiary ISIS. Do tego podpis: "będziesz następna". Krótko później Khalifa zdecydowała się zakończyć karierę, ale o wyciszeniu skandalu nie mogło być mowy. Krytyka płynęła z Libanu i innych krajów bliskowschodnich, ale również ze strony rodziny, która zerwała z nią kontakt i poinformowała w oświadczeniu, że Khalifa przyniosła im wstyd. - Niektórych błędów nie da się wybaczyć - mówi dziś z żalem. 

Po pięciu latach Mia Khalifa zdecydowała się opowiedzieć swoją historię od a do z. To historia - jak sama mówi - złych decyzji, wstydu, samotności i strachu. Przedstawiła ją w niemal półtoragodzinnej rozmowie z Megan Abbott, youtuberką i coachem personalnym. Po publikacji wywiadu Khalifa była zapraszana do kolejnych mediów, w tym tak poważnych jak “Washington Post” i BBC. Każdy chciał usłyszeć jak przemysł pornograficzny wykorzystał jedną ze swoich największych gwiazd. 

 

Zniszczone życie za 12 tysięcy dolarów

Dla firmy producenckiej, która ją zatrudniała i serwisów takich jak PornHub, Khalifa stała się maszynką do zarabiania pieniędzy. Zarobili na niej miliony, gdy ona przez całą swoją karierę zarobiła odpowiednik niecałych 50 tys. zł, tysiąc dolarów za każdy z dwunastu filmów. I choć po pięciu latach od zerwania kontraktu z producentem nadal zarabia dla niego niemałe pieniądze, to sama nie może liczyć na procent z zysku. Nie dlatego, że ją oszukano, to standardowy kontrakt i jak dotąd tylko producenci (a głównie producentki) etycznego porno wprowadzili model wynagradzania sprawiedliwy i opłacalny dla performerek. Wykorzystywanie młodych dziewczyn, wywieranie na nich presji, by od ręki podpisywały niekorzystne umowy, to jedna z rzecz, z którą Khalifa chciałaby walczyć. - Czytam maile od dziewczyn, ofiar handlu ludźmi, dziewczyn, które zostały zmuszone do występowania w filmach pornograficznych. Mają zniszczone życie, są wykorzystywane, bo podpisywały kontrakty, których nie rozumiały - opowiada. 

Chciałaby też, by młode dziewczyny nie mogły być zatrzymywane na ulicy przez "łowców talentów", aby mogły wyłącznie w pełni świadomie podejmować decyzję o wejściu do świata porno. Pytana o to, co powiedziałaby 21-letniej sobie, gdy nieznany mężczyzna zaproponował jej pracę, odparła:

Po coś masz gaz pieprzowy w torebce. Użyj go. Uciekaj

Khalifa opowiedziała też o tym, jak nigdy nie powinna była stać się "gwiazdą porno w hijabie". Gdy usłyszała od producentów, jak ma wyglądać film, powiedziała im, że przez to ją zabiją, ale czterej mężczyźni tylko wybuchli śmiechem. Jak wspomina, była zbyt przerażona by odmówić. Nie zrzuca jednak "winy" na nikogo, twierdzi, że ponosi 100 proc. odpowiedzialności za to, co robiła.  

 

Ucieczka od pornografii 

Po międzynarodowym skandalu z hijabem próbowała żyć normalnie. Była asystentką w kancelarii prawniczej i całkowicie zmieniła wizerunek - obcięła włosy, przefarbowała je na blond, nosiła obszerne ubrania, a i tak była rozpoznawana. Musiała się przeprowadzić, bo w sieci zaczął krążyć jej adres, a ludzie na ulicy dawali sobie prawo, by jej dotykać. Gdy kancelaria zbankrutowała, Khalifa niemal całkowicie odizolowała się od świata zewnętrznego. Gdy zaczęła być rozpoznawalna, towarzyszył jej głęboki wstyd i straciła prawo do jakiejkolwiek prywatności. - Nienawidzę wychodzić z domu, tak już pewnie będzie zawsze - wyjaśnia. 

W Miami nie miała szans na powrót do normalnego życia, więc wyprowadziła się do Teksasu. Od dłuższego czasu próbuje swoich sił, jako komentatorka sportowa, współprowadziła nawet program codzienny, jest współautorką aplikacji do oceniania sędziów sportowych, prowadzi też swój kanał na YouTubie. Właśnie sytuacja związana z komentarzem sportowym popchnęła ją do udzielenia wywiadu - została przedstawiona jako "była gwiazda porno". Nie być kojarzoną wyłącznie z pornografią to cel, jaki obrała sobie w pracy z Abbott. Trudno jednak wyobrazić sobie, że to się uda - kobieta nie ma praw do filmów, w których wystąpiła, nie może ich usunąć. Z rankingu PornHub nie zniknie już chyba nigdy, jeśli weźmie się pod uwagę, że cały czas widnieje w nim August Ames, performerka, która przed dwoma laty popełniła samobójstwo. 

Niewygodne wyznania gwiazd porno

Wywiady Khalify odbiły się szerokim echem, ale niekoniecznie w samej branży. Pojawiły się pojedyncze głosy krytyki ze strony aktorek i aktorów, którzy uważają, że zyskała sławę, więc nie powinna teraz narzekać. Kobieta odpowiada jednak, że wcale tej sławy nie chciała. 

 

Wśród performerów, na ich kontach w mediach społecznościowych, próżno szukać opinii na temat wyznań Khalify. Wiele osób po cichu empatyzuje, bo rzesza ludzi w branży ma doświadczenia związane z wykorzystywaniem, przynajmniej finansowym. Nie jest też tajemnicą, że ujawnianie niewygodnych dla producentów i innych aktorów informacji jest źle widziane. Tak było wiosną ubiegłego roku, gdy performerka Leigh Raven wyjawiła, że została zgwałcona na planie. Pojawiały się głosy wsparcia, ale jednocześnie Raven i jej żona (reżyserka i aktorka) straciły propozycje pracy, odwoływano też wcześniej umówione nagrania. Praca w porno to freelance - bez opieki zdrowotnej, bez składek emerytalnych, bez jakiejkolwiek kontroli, a każdy przestój to brak pieniędzy. Raven poniosła więc "karę" za ujawnienie tego, że została wykorzystana. Rok później nadal ma problemy - w ostatnich tygodniach zaproponowano jej, by wręczała nagrodę na gali, a niedługo później wycofano się z propozycji, mówiąc wprost, że organizatorzy "dowiedzieli się o incydencie" i nie chcą być z nim kojarzeni. 

Jest też zupełnie inny aspekt. Wypowiedziami Khalify już podpierają się osoby będące gorącymi przeciwnikami pornografii i pracy seksualnej en masse. W anonimowych rozmowach performerki wyrażają obawę, że religijni radykałowie mogą wykorzystać jej wyznania przeciwko wszystkim osobom świadczącym usługi seksualne. Oczywiście, Khalifa ma prawo mówić o swoich doświadczeniach i nie ma wpływu na to, kto i do jakiej walki użyje jej słów. Jednocześnie aktorki podkreślają, że nie wszystkie weszły do tego świata przez potrzebę dowartościowania się, a nawet jeśli, to nie zostały do niego podstępnie zwabione. Są osoby i organizacje, które walczą o to, by nie mówić o wszystkich pracownicach seksualnych tym samym tonem, co o ofiarach handlu ludźmi. 

Khalifa, pytana o to, co powiedziałaby młodym dziewczynkom, mówi "nie idźcie w porno". Nie jest to przekaz, pod którym podpisałyby się wszystkie występujące dziewczyny, choć ogromna większość z nich potrafiłaby przedstawić całą listę postulatów zmian, które należałoby wprowadzić. 

Etyczne i chałupnicze porno

Bez wątpienia takie zmiany wprowadzają producentki etycznej pornografii. Dla widza główną zmianą jest odejście od tzw. male gaze, czyli pokazywania kobiet jako obiektów, mających zadowolić mężczyznę. To też różnorodni wykonawcy - różnych ras, orientacji, rozmiarów. Z punktu widzenia występujących i wszystkich innych osób pracujących na planie etyczna pornografia zakłada uczciwą płacę, nie wymuszanie czegoś, na co performerzy nie wyrazili zgody, liczne przerwy i przyjazną atmosferę. 

 

Coraz częściej mówi się też o rosnącej popularności tzw. stron fanowskich, jak ManyVids czy OnlyFans. To zupełnie inne, można powiedzieć - chałupnicze - porno. Pojedyncze osoby czy pary same nagrywają filmiki i wrzucają je na stronę. Fani natomiast kupują pojedyncze nagrania lub wykupują miesięczny abonament. W ten sposób producenci nie mogą zmuszać do czegokolwiek, bo w ogóle omija się ich w procesie, a cały zysk trafia do performerów. Występujący zachowują też pełne prawo do swoich nagrań i mogą w każdej chwili skasować konto w serwisie. Dziennikarz Michael Segalov, który na łamach Vice opublikował obszerny reportaż na temat stron fanowskich, nazywa korzystanie z tych stron “demokratyzacją branży”. 

Segalov stawia też tezę, że my, widzowie, a Polscy użytkownicy są w czołówce tych, którzy oglądają najwięcej pornografii, mają problem z ocenianiem tych, którzy z porno robią swój sposób na życie, lub - jak Khalifa - chcą rozpocząć nowy etap swojego życia. "Czas, żebyśmy przestali się puszyć i oceniać tych, którzy pomagają nam się rozładować" - pisze dziennikarz. Z kolei Yomi Adegoke na łamach "Guardiana" zauważa, że akcja #MeToo niemal ominęła scenę porno, a "prawo widza do orgazmu jest stawiane wyżej niż bezpieczeństwo performerów". 

Khalifa pewnie nigdy nie przestanie być kojarzona z pornografią, choć powinna mieć prawo do tego, by usunąć filmy, w których wystąpiła. Firma producencka mogłaby dziś wykazać się dobrą wolą i odpublikować nagrania, ale - jak wszystkie firmy w tej branży - wyżej ceni swoje pieniądze od czyjegoś prawa do prywatności, nawet jeśli byłoby to korzystne wizerunkowo. 26-latka natomiast, choć przeszła piekło, dziś ma ten komfort, że jej słów chcą słuchać rzesze osób, a nową karierę buduje z 17 milionami fanów na Instagramie.

Inaczej jest z tysiącami młodych dziewczyn, dla których praca seksualna jest czasem jedynym wyjściem i tych, które z ewentualną traumą i utratą prywatności będą musiały sobie radzić bez wsparcia najbardziej poczytnych mediów. Te tysiące dziewczyn to - choć pewnie niełatwo to przyznać - problem nas wszystkich, bo statystycznie wszyscy korzystamy z pornografii. Czas zacząć przejmować się losem seksworkerek - za warunki, w jakich powstaje pornografia współodpowiedzialni są również widzowie. 

Zobacz wideo
Więcej o: