Film został nagrany przez Dominika Cyrana, asystenta terenowego, podczas ekspedycji naukowo- badawczej Uniwersytetu Śląskiego. Badacze zgromadzeni na pokładzie statku Magnusa Zaręby przebyli kilkaset kilometrów. Zaczęli od południowych wybrzeży Spitsbergenu i kierowali się na wchód dotarli aż do Polskiej Stacji Polarnej.
Przez niespełna dwa tygodnie, na północy, w siarczystym mrozie, kilkoro członków ekspedycji badało zmiany klimatu.
- Montowaliśmy kamery sekundowe oraz badaliśmy mechanizm cielenia lodowców, czyli proces powstawania gór lodowych. Na miejscu zostawiliśmy specjalistyczny sprzęt, w tym kamery i aparaty fotograficzne, które będą dla nas wykonywać całoroczne time-lapse'y (red. filmy poklatkowe) - mówi Dominik Cyran w rozmowie z portalem Gazeta.pl.
Wypuściliśmy sondy, które badały temperatury i ciśnienie wody z lodowców. To, czego się dowiedzieliśmy, zaskoczyło nawet naszych profesorów. Okazało się, że temperatura wody wynosi siedem stopni. Normą jest wartość wynosząca około czterech stopni
- dodał Cyran.
Na więcej szczegółów odnośnie do wyników prac naukowców będziemy jednak musieli poczekać mniej więcej rok. Wtedy poznamy też tajniki badań wykonanych przez zespół z Uniwersytetu Śląskiego.
Tymczasem uczestnicy opowiadają, jak wygląda życie w tak trudnych warunkach. - To miejsce, w którym więcej jest niedźwiedzi polarnych niż ludzi. Dlatego też prawie wszyscy, którzy tu przybywają, noszą przy sobie broń. Mogą jej jednak użyć wyłącznie w skrajnych sytuacjach - opowiada Dominik Cyran.
Będąc tam, widziałem i czułem piękno oraz surowość. W tamtejszych górach nie ma szlaków. Czuliśmy się jak pionierzy, pierwsi ludzie na Arktyce. Dookoła nas biegały liski. Widzieliśmy także renifery. Kiedy kroczyliśmy przez tundrę, wokół nas fruwały mewy. Te zwierzęta nie znają ludzi
- dodaje.
Organizacja wyprawy na Arktykę wiąże się z nie lada wyzwaniami. Aby dopiąć wszystko na ostatni guzik, zespół musiał zacząć przygotowania kilka miesięcy wcześniej. Jak relacjonuje uczestnik wyprawy, niemal każda czynność wymagała formalności. - Musieliśmy wziąć udział w przetargu na jacht. Ze względu na trudne warunki musieliśmy także odbyć liczne badania lekarskie - przyznaje Dominik Cyran.
- Robiąc ten film, chciałem pokazać, że nadal są na Ziemi miejsca, gdzie natura wciąż rządzi człowiekiem. My nie mamy nad nimi żadnej kontroli. Dla przykładu - gdy na oceanie rozpęta się sztorm, lotnisko położone w Longyearbyen na Svalbard ma ogromne problemy z ruchem lotniczym. Gęste mgły i rzęsisty deszcz powodują ogromne opóźnienia - dodaje.