Szefowa administracji Hongkongu Carrie Lam ma w środę ogłosić oficjalne wycofanie się z przepisów, które pozwalałyby na ekstradycję obywateli Hongkongu do Chin kontynentalnych - informuje "South China Morning Post". To był jeden z postulatów uczestników protestów, które odbywały się w Hongkongu w ciągu ostatnich trzech miesięcy. W jednej z czerwcowych manifestacji brało udział ok. 2 mln osób.
Na mocy planowanej nowelizacji podejrzani o popełnienie przestępstw mieszkańcy Hongkongu i obcokrajowcy mogliby być przekazywani chińskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Mieszkańcy obawiali się, że umożliwiłoby to chińskim władzom represjonowanie opozycji w częściowo autonomicznym mieście.
Formalnie przepisy były zawieszone, jednak demonstranci domagali się ich całkowitego wycofania.
Chiny zaprzeczają oskarżeniom o wtrącanie się w sprawy wewnętrzne Hongkongu. Potępiły protesty z obawy o szkody, jakie mogą one wywołać w gospodarce. Pekin oskarżył również obce mocarstwa, zwłaszcza Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię, o podsycanie demonstracji i przestrzegał przed zagraniczną ingerencją.
W trakcie fali protestów zostały zatrzymane setki osób, policja używała armatek wodnych z niebieską wodą i gazu łzawiącego. Z kolei niektórzy z uczestników rzucali w funkcjonariuszy kamieniami.