Donald Trump już na samym początku konferencji prasowej przed Białym Domem przekazał, że dopiero co rozmawiał z prezydentem Andrzejem Dudą na temat swojej wrześniowej wizyty w Polsce i poinformował go o zmianie planów.
To dla mnie bardzo ważne, by być tutaj. Huragan może być naprawdę bardzo duży i Mike (Pence - red.) poleci (do Polski)
- powiedział Trump, informując o tym, że odwołuje wizytę 1-2 września w Polsce, podczas której miał wziąć udział w uroczystościach związanych z 80. rocznicą wybuchu II wojny światowej.
Trump mówił przy tym, że wizytę nad Wisłą przekłada "na najbliższą przyszłość". W jego miejsce w Polsce pojawi się wspomniany przez niego wiceprezydent USA Mike Pence.
Prezydent USA tłumaczył, że w tej chwili "najważniejsze jest dla niego bezpieczeństwo ludzi", którzy żyją w rejonach zagrożonych nadejściem huraganu Dorian, kierującego się na Florydę.
W rozmowie z Onetem szef gabinetu prezydenta RP Krzysztof Szczerski powiedział, że o godzinie 21.30 Trump osobiście zadzwonił do Andrzeja Dudy w tej sprawie. - Przekazał informację o konieczności przełożenia wizyty oraz swoje przeprosiny - mówił Szczerski, dodając, że wizyta nie jest odwołana, a przełożona.
- Prezydent Trump przekazał też, że uznaje tę wizytę za przełożoną, a nie odwołaną - wskazał szef gabinetu prezydenta, mówiąc przy tym, że przyszła wizyta "zostanie dopiero zaplanowana". Teraz dojdzie też do zmiany harmonogramu obchodów 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej, skoro w miejscu Trumpa pojawi się wiceprezydent Pence.
Bloomberg, który jako pierwszy, jeszcze przed konferencją Trumpa, informował o tym, że jego wizyta zostanie odwołana, opisuje, że huragan Dorian ma uderzyć we Florydę w poniedziałek. "Linie lotnicze rozważają, czy odwoływać loty, trwa zmiana tras statków w regionie" - czytamy w podsumowaniu aktualnej sytuacji.
Bloomberg wskazuje na jeszcze jeden wątek sprawy. Floryda jest opisywana jako "kluczowy swing state" (czyli w luźnym tłumaczeniu "niezdecydowany stan"), gdzie nie jest pewne, czy wygra kandydat Republikanów czy Demokratów. W świetle nadchodzących wyborów prezydenckich w 2020 roku, Trump może nie chcieć mieć po prostu złego PR-u.
Wszystko za sprawą krytyki, jaka spadła na Trumpa w 2017 roku, gdy huragan Maria uderzył w Portoryko. Opisywaliśmy na Gazeta.pl w 2017 roku, że nie spotkał się tam z ciepłym powitaniem, co potem skrzętnie odnotowywały amerykańskie media.