To, że pod petycją złożono ponad milion podpisów oznacza, że zostanie ona rozpatrzona przez posłów - informuje "The Independent". Dokument, który na stronie internetowej parlamentu umieścił Mark Johnston z proeuropejskiej partii Liberalnych Demokratów, mówi, że parlament nie powinien być zawieszony, chyba że nastąpi kolejne przedłużenie terminu brexitu lub pomysł opuszczenia Unii Europejskiej zostanie całkowicie odrzucony.
Polityczna sytuacja w Zjednoczonym Królestwie znów się zaogniła. Rząd Borisa Johnsona uzyskał zgodę królowej na zawieszenie prac parlamentu tuż po wakacyjnej przerwie. Zawieszenie obrad parlamentu ma się rozpocząć w dniach 9-12 września i potrwa do 14 października. Oznacza to, że prace brytyjskiego parlamentu zostaną wznowione zaledwie kilkanaście dni przed ostateczną datą brexitu, którą ustalono na 31 października. Opozycja uważa, że decyzja o zawieszeniu parlamentu ma pokrzyżować plany przeciwników rządu, którzy chcą zablokować twardy brexit.
"To czarny dzień dla brytyjskiej demokracji" - napisała na Twitterze Nicola Sturgeon, pierwsza minister Szkocji. Na pomysł zawieszenia brytyjskiego rządu zareagowali ostro nie tylko politycy, ale także zwykli obywatele Wielkiej Brytanii, którzy masowo wyszli na ulice. Protesty odbywały się m.in. w Londynie, Manchesterze, Cambridge, Cardiff, Edynburgu i Durham. Demonstrujący nosili na transparentach takie hasła jak: „Bronić demokracji” czy „Nikt nie głosował na dyktaturę”.
Boris Johnson twierdzi, że „całkowicie nieprawdziwe” jest stwierdzenie, że jego decyzja ma coś wspólnego z próbą utrudnienia zatrzymania brexitu bez porozumienia. Zapowiedział także, że jego rząd przedstawi w październiku "ekscytujący program” - pisze portal metro.co.uk.