Robert L. w niedzielę wspiął się na ścianę odgradzającą zakład karny od ulicy. Następnie po sznurze wykonanym z prześcieradeł przeskoczył na drugą stronę muru. Polakowi udało się uciec w momencie, kiedy więźniowie udawali się na mszę do kaplicy. Była to tym samym pierwsza od stu lat udana ucieczka z włoskiego więzienia Poggioreale.
Jak podaje portal ilmattino.it Polak został zauważony przez policjantów na skrzyżowaniu ulic Corso Garibaldi i Via Giuseppe Porzio. Śledczy założyli, że 32-letni mężczyzna zamiast próbować wydostać się z miasta, w którym zorganizowano punkty kontrolne, będzie musiał zostać w okolicy licząc na wsparcie przyjaciół. Służby prowadziły intensywne poszukiwania podkreślając, że zbieg jest bardzo niebezpieczny.
Polak osadzony jest w areszcie śledczym w Poggioreale od grudnia zeszłego roku, gdzie czeka na proces w sprawie zabójstwa murarza z Ukrainy. Według informacji przekazanych przez włoskie "Vanity Fair" mężczyzna ten próbował pogodzić Roberta L. z inna osobą, z którą kłócił się w pobliżu restauracji. Niestety Polak zaatakował obywatela Ukrainy zadając mu kilka ciosów nożem, z których jeden okazał się śmiertelny.
Ostatnio w więzieniu Poggioreale w Neapolu doszło do kilkugodzinnych zamieszek w proteście przeciwko przeludnieniu. W zakładzie przebywa obecnie 2400 więźniów, chociaż placówka ta przeznaczona była na około 1600 osadzonych. Z tego powodu neapolitańskie więzienie jest jednym z najbardziej przeludnionych we Włoszech. Na dodatek wśród więźniów przebywają tu najbardziej niebezpieczni przestępcy, m.in. członkowie mafii. Kapelan więzienny ks. Franco Esposito komentując ucieczkę Polaka powiedział: - To najbardziej naturalna rzecz, jaka może się zdarzyć, gdy ktoś przetrzymywany jest nieludzkim i poniżającym zamknięciu. Absolutnie nie usprawiedliwiam ucieczki przestępcy, ale chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że więzienia takie jak Poggioreale nie spełniają swojej podstawowej funkcji, jaką jest reedukacja i resocjalizacja więźniów.