We wtorek doszło do niemałego przetasowania we włoskiej polityce, a wszystko za sprawą decyzji premiera Giuseppe Contego, który podał się do dymisji. Conte złożył rezygnację na ręce prezydenta Sergio Matarellego tuż po tym, jak w parlamencie odbyła się debata o kryzysie rządowym.
W krótkiej nocie biura prezydenta Włoch czytamy, że Sergio Mattarella przyjął rezygnację premiera, ale zwrócił się z prośbą, by wraz z rządem zajmował się sprawami bieżącymi do czasu rozwiązania kryzysu.
Conte złożył rezygnację wieczorem, do Pałacu Kwirynalskiego dotarł przed godz. 21.
Zamieszanie można nazwać wyprzedzającym ruchem Giuseppe Contego, wymierzonym w wicepremiera Matteo Salviniego, lidera Ligi Północnej. Salvini 9 sierpnia złożył wniosek o głosowanie nad wotum nieufności dla szefa rządu, ale wycofał je właśnie 20 sierpnia.
Gdy doszło do debaty, Conte występując po południu w senacie, oskarżył Salviniego o celowe i nieodpowiedzialne wywołanie kryzysu, by wykorzystać ponad dwukrotny wzrost popularności jego partii w sondażach, doprowadzić do natychmiastowych wyborów i przejąć władzę.
Rzeczywiście: poparcie dla Ligi Północnej poszybowało ostatnio do 38 proc., gdy w wyborach w 2018 roku zanotowało 17,37 proc. głosów. Co ciekawe, Matteo Salvini po części... potwierdził te oskarżenia Conte.
- W tej auli są kobiety i mężczyźni wolni i mniej wolni. Kto boi się poddać weryfikacji wyborczej narodu, nie jest człowiekiem wolnym - oznajmił lider Ligi Północnej.
Teraz prezydent Mattarella rozpocznie negocjacje na temat stworzenia nowego rządu - wystartują około godz. 16 w środę. Prezydent Włoch spotka się najpierw z przewodniczącymi obu izb parlamentu i przedstawicielami mniejszych ugrupowań.
Potem Matarella przyjmie delegacje najważniejszych partii politycznych. Wynika z tego, że już w czwartek może powierzyć komuś misję stworzenia rządu.
Zdaniem włoskich komentatorów wkrótce może powstać koalicyjny rząd Ruchu 5 Gwiazd i ugrupowań lewicowych na czele z Partią Demokratyczną. Nie wykluczają powstania rządu zadaniowego, który uchwali ustawę budżetową i doprowadzi do wyborów na wiosnę przyszłego roku.