DSA, Norweski Urząd Bezpieczeństwa Radiacyjnego i Nuklearnego, opublikował w czwartek krótką notatkę dotyczącą "małych ilości radioaktywnego jodu", który wykryto w powietrzu przy granicy norwesko-rosyjskiej w regionie Finnmark.
Próbki, w których wykryto radioaktywny jod pochodziły z okresu od 9 do 12 sierpnia tego roku. DSA przekazał:
Małe ilości radioaktywnego jodu namierzono w powietrzu przez naszą stację filtrów w Svanhovd. Wykryty poziom jest bardzo niski i nie stanowi zagrożenia dla ludzi ani środowiska.
Jak zaznaczono w komunikacie, radioaktywny jod jest przez takie stacje wykrywany do nawet ośmiu razy w roku, a jego źródło jest przeważnie nieznane.
Region Finnmark leży niedaleko granicy z Rosją, gdzie niedawno doszło do wybuchu owianego tajemnicą - wiadomo jedynie, że była to eksplozja nuklearna, ale nieznana jest jej skala ani siła. Norweski urząd stwierdził wprost:
Na ten moment nie da się ustalić, czy opisywane wykrycie jodu ma związek z wypadkiem w Archangielsku z zeszłego tygodnia. DSA kontynuuje częstsze zbieranie próbek i ich analizę.
Do wypadku w obwodzie archangielskim niedaleko miejscowości Nyonoksa doszło 8 sierpnia. W wybuchu zginęło pięciu naukowców, którzy pracowali dla rosyjskiego VNIIEF, instytutu zajmującego się fizyką eksperymentalną. Ich pogrzeby odbyły się cztery dni po wypadku, 12 sierpnia.
Po wybuchu zaobserwowano wzrost poziomu promieniowania (nawet 16-krotnego), ale nie ma oficjalnego stanowiska rosyjskich władz czy Rosatomu w tej sprawie. Spekuluje się, że najprawdopodobniej do eksplozji doszło podczas testów rakiety z napędem jądrowym. Według niektórych amerykańskich dzienników miała być to prototyp zapowiadanej przez Władimira Putina rakiety Buriewiestnik.
Z kolei jeden z wysoko postawionych członków VNIEEF powiedział, że pracowano tam nad "małoskalowalnymi źródłami energii przy wykorzystaniu materiałów rozszczepialnych" - czyli małym reaktorem atomowym.