Wstępne wyniki sekcji zwłok Jeffreya Epsteina. Doszło do złamania kości częstego u ofiar uduszenia

Sekcja zwłok Jeffreya Epsteina wykazała liczne złamania kości szyi, w tym kości gnykowej - podaje "The Washington Post". Jak wyjaśniają eksperci, takiego rodzaju złamanie może powstać w wyniku powieszenia, jednak częściej obserwuje się je u ofiar uduszenia.
Zobacz wideo

Autopsję przeprowadzała Barbara Sampson, szefowa nowojorskiego zespołu koronerów. Lekarka określiła przyczynę śmierci jako "nierozstrzygniętą" i - jak informują osoby zbliżone do śledztwa - poszukuje dodatkowych informacji na temat stanu Jeffreya Epsteina w godzinach poprzedzających jego śmierć. Chodzi m.in. o nagranie z korytarza, które wskaże, czy ktoś wchodził do celi oskarżonego w nocy jego śmierci, wyniki badań toksykologicznych i rozmowy ze strażnikami i więźniami, którzy byli w pobliżu. 

"The Washington Post" rozmawiał z prezesem Narodowego Związku Koronerów, który wskazał, że do złamania kości gnykowej może dojść w różnych okolicznościach, ale jest częściej wiązana z uduszeniem niż samobójstwem przez powieszenie. Trudno mówić jednak o dokładnych statystykach. Według jednego z badań, zaledwie na 20 przypadków samobójstwa przez powieszenie, do złamania kości doszło u 25 proc. osób. Z kolei w badaniu na 264 przypadki - złamanie kości znaleziono tylko u 16 samobójców. 

Strażnicy nie odwiedzali Epsteina, wyrabiali nadgodziny

"The New York Post" przypomina o wykrytych dotąd błędach. Dziennikarze dowiedzieli się, że dwoje pracowników więzienia, którzy powinni sprawdzać celę Epsteina co 30 minut, nie pojawiło się u niego przez trzy godziny. Na razie nie wiadomo, co robili w tym czasie - nie chcą rozmawiać ze śledczymi i zatrudnili prawników.

Wiadomo, że jedna z osób nie jest strażnikiem więziennym, a jedynie pracownikiem tymczasowo oddelegowanym do tych zadań. Zgodnie z przepisami, tymczasowymi strażnikami mogą zostać - po uprzednim przejściu szkolenia - choćby nauczyciele czy kucharze więzienni. Druga osoba to "standardowa" strażniczka. Oboje pracowali na zmianach w godzinach nadliczbowych, co - według związków zawodowych - było obowiązkowe. W nocy, kiedy doszło do śmierci Epsteina, 10 z 18 pracowników więzienia wyrabiało nadgodziny.

Należy zaznaczyć, że Epstein - wbrew pierwotnym doniesieniom, nie był na tzw. suicide watch, czyli liście osób, co do których istnieje podejrzenie, że mogą popełnić samobójstwo. Wpisano go na listę po próbie samobójczej w ubiegłym miesiącu, ale "zdjęto" po spotkaniach z psychologiem. Jednocześnie z celi miliardera usunięto współwięźnia, choć zgodnie z przepisami więzień wracający z suicide watch, nie może być w celi sam. Szef Metropolitan Correctional Center - więzienia znanego z wyśrubowanych standardów bezpieczeństwa i brutalności - został na czas śledztwa FBI i Departamentu Sprawiedliwości przesunięty do innych zadań.

66-letni Epstein był w areszcie od początku lipca, oczekiwał na proces. Miliarder był oskarżony o kierowanie siatką handlarzy ludźmi. W swoich posiadłościach na Manhattanie i w Palm Beach miał płacić nieletnim, nawet 14-letnim dziewczynkom za seks. Nie przyznawał się do zarzutów. 

Jeffrey Epstein popełnił samobójstwo w celi. Był oskarżony o gwałty na nieletnich i handel ludźmi

Głośne sprawy dot. złamania kości gnykowej

"WaPo" przypomina o głośnych sprawach związanych ze złamaniem kości gnykowej. Pierwsza to śmierć Ronniego L. White'a w 2008 roku. Nastolatek oskarżony o zabójstwo policjanta miał powiesić się w celi. Niedługo później stwierdzono jednak, że mógł zostać zamordowany, ponieważ miał złamaną kość gnykową. Koronerzy uznali, że White był duszony prześcieradłem, ręcznikiem lub wewnętrzną stroną łokcia. Ostatecznie jednak nikomu nie postawiono zarzutów w sprawie, stwierdzając, że nie da się określić, czy White został zamordowany czy sam odebrał sobie życie.

Brak złamania kości gnykowej miał być z kolei dowodem na to, że policjant nie przekroczył uprawnień podczas zatrzymywania Erica Garnera w 2014 roku. Policjant podduszał mężczyznę, co doprowadziło do jego śmierci. Biuro Barbary Sampson nie zgodziło się z konkluzją przedstawioną przez policję, podając, że Garner zmarł z powodu "zgniecenia szyi (duszenia), zgniecenia klatki piersiowej i ułożenia twarzą do ziemi podczas fizycznego obezwładniania". Dodatkowymi czynnikami były astma, otyłość i wysokie ciśnienie krwi.

Śmierć Garnera była bardzo szeroko omawiana w kontekście brutalności policji względem czarnoskórych Amerykanów. Nagranie z zatrzymania obiegło sieć, a powtarzane przez zatrzymanego słowa "Nie mogę oddychać" trafiło na koszulki, plakaty i były wykrzykiwane podczas protestów, które odbyły się w co najmniej 50 miastach. Biuro Barbary Sampson orzekło, że do śmierci Garnera doprowadziła interwencja policjanta, jednak ten - poza zawieszeniem w pracy - nie poniósł żadnych konsekwencji. 

Więcej o: