Na lotnisku w South Bend w USA zatrzymano 49-letnią stewardesę Juliannę March, która obsługiwała lot 4849 z Chicago do Indiany pod wpływem alkoholu - opisuje portal ABC News. O nietypowym zachowaniu kobiety donieśli pasażerowie samolotu. March była jedyną stewardessą, która miała czuwać nad bezpieczeństwem 50 osób na pokładzie niewielkiego samolotu.
Pasażerowie relacjonują, że kobieta od początku bełkotała i miała problemy z utrzymaniem równowagi. Nie mogła wygłosić komunikatu dotyczącego procedury bezpieczeństwa i sprawdzić stanu samolotu. - Potykała się i chwiała, przechodząc między pasażerami - relacjonował w rozmowie z ABC NEWS jeden z mężczyzn, który podróżował na pokładzie samolotu.
Jak dodał, samolot wystartował, a stewardesa zachowywała się na tyle dziwnie, że pasażerowie zaczęli ją nagrywać. W końcu kobieta osunęła się na siedzenie i i zasnęła. Pasy bezpieczeństwa zapięli jej pasażerowie. - Usiadła i urwał jej się film. Nie było z nią kontaktu przez prawie cały lot - relacjonował jeden z pasażerów, którzy zgłosili sprawę pilotom. Jak podkreśla, pasażerowie bali się o swoje bezpieczeństwo.
Gdy samolot wylądował, kobieta zaczęła płakać i nie potrafiła powiedzieć, w jakim jest mieście. Została zatrzymana przez lokalną policję jeszcze na lotnisku. Badanie alkomatem wykazało, że miała w organizmie ponad 2 promile alkoholu. Stewardesa została już zwolniona z pracy przez linię lotniczą, w której pracowała zaledwie od pięciu miesięcy. Teraz czeka ją jeszcze rozprawa sądowa, bo została oskarżona o wykonywanie pracy pod wpływem alkoholu i narażenie pasażerów na niebezpieczeństwo. Grozi jej do sześciu miesięcy więzienia.