Ukraińcy wybierają nowy parlament. "Konflikt nowego i starego zastąpił spór Wschód - Zachód" [WYWIAD]

- Wołodymyr Zełenski strącił polityków z piedestału. Zamiast obiecywać, że coś wyborcom da, powiedział Ukraińcom "zróbmy to razem" - mówi Tadeusz Iwański w rozmowie z Gazeta.pl. Według eksperta Ośrodka Studiów Wschodnich, jeżeli zgodnie z przewidywaniami partia nowego prezydenta zwycięży w niedzielnych wyborach do parlamentu, będzie to "testem tego, czy możliwa jest radykalna zmiana polityczna na Ukrainie".

Aleksander Palikot: Jakie pytania zadają sobie Ukraińcy w dniu wyborów?

Tadeusz Iwański: Na Ukrainie jest ogromne zapotrzebowanie na nowych polityków u władzy. Ukraińcy zadają sobie więc pytanie o to, co zrobić, by ten cel osiągnąć.

Wynik wyborów prezydenckich, w których Zełenski pokonał Petra Poroszenkę uzyskując w drugiej turze 73 proc. głosów, pokazuje jak radykalni są Ukraińcy w swoich oczekiwaniach gruntownej zmiany systemu. W kwietniu byli gotowi zagłosować na niebędącego politykiem aktora, a teraz - jak wskazują sondaże - Sługa Narodu, partia Zełenskiego, może liczyć na poparcie na poziomie 42 - 52 proc.

Jakie były główne wątki w kampanii wyborczej?

W trakcie kampanii w debacie publicznej nie było wielu wyraźnych wątków czy dyskusji na temat konkretnych spraw. Mówiono oczywiście o gospodarce czy stosunkach z Rosją, ale tak naprawdę głównym motywem tych wyborów jest zderzenie "starego" z "nowym". Nowy prezydent i jego partia proponują wymianę politycznych elit i "reset" systemu. Jego główni oponenci w tych wyborach - Petro Poroszeko, Julia Tymoszenko czy Wiktor Medwedczuk - są w polityce od ponad 20 lat.

Dotychczas spór polityczny na Ukrainie organizowany był wokół osi Wschód-Zachód. W uproszczeniu politycy prorosyjscy walczyli o głosy z politykami prozachodnimi. Nawet kiedy Kreml nie mówił jeszcze o "rosyjskim świecie", ukraińska polityka koncentrowała się na "sporze cywilizacyjnym". Po Euromajdanie i wybuchu wojny tej dychotomii nie da się utrzymać, bo powrotu do Rosji nie ma. Sukces Zełenskiego polega na podważeniu tego zastałego sporu i ustawieniu głównej osi debaty wokół konfrontacji nowego i starego. Podczas gdy Zełenski reprezentuje to, co nowe, stara elita polityczna obarczana jest winą za obecną sytuację na Ukrainie, a remedium na jej polepszenie ma być oddanie władzy nieskompromitowanym fachowcom.

Wybory parlamentarne na Ukrainie odbywają się w przyśpieszonym trybie. Dlaczego nowy prezydent zdecydował się na taki ruch?

Zełenski liczy na skapitalizowanie w wyborach parlamentarnych swojego zwycięstwa w wyborach prezydenckich i wciąż bardzo wysokiej popularności i zaufania wyborców. Ukraina jest republiką parlamentarno-prezydencką. System jest tak skonstruowany, że sam prezydent bez współpracy z Radą Najwyższą (parlament Ukrainy - przyp. red.) i rządem nie jest w stanie skutecznie rządzić. Ostatnie trzy miesiące potwierdziły tę prawidłowość.

Z drugiej strony, Zełenski nie dał parlamentowi nawet szansy. Dwa dni po swojej inauguracji rozwiązał Radę Najwyższą i ogłosił przyśpieszone wybory. Strategią jego ekipy od początku był ostry konflikt z parlamentem i pokazanie wyborcom, że aby doszło do zrealizowania wyborczych obietnic i "resetu systemu" niezbędna jest pełnia władzy. Konflikt z Radą Najwyższą miał pokazać wyborcom, że stare elity polityczne blokują zmiany. W retoryce Zełenskiego parlament w aktualnym kształcie przeciwstawia się - jak mówi prezydent - "nam" tzn. obywatelom, których on sam ma reprezentować.

Według sondaży zwycięstwo Sługi Narodu jest niemal pewne. Jaki jest jednak przedwyborczy układ sił?

Faktycznie, według ostatniego opublikowanego sondażu Sługa Narodu Zełenskiego może liczyć na 48,5 proc. głosów. Na drugim miejscu, z wynikiem na poziomie 10,5 proc., plasuje się Platforma Opozycyjna "Za Życie". Jest to otwarcie prorosyjskie ugrupowanie, które de facto retransmituje przekaz Kremla. W partii tej działają politycy z dużym, niekoniecznie chlubnym, doświadczeniem, w tym dawni współpracownicy byłego prezydenta Wiktora Janukowicza. Główną rolę w partii odgrywa skrajnie prorosyjski Wiktor Medwedczuk (prywatnie chrzestny córki Putina).

Według najnowszego badania do parlamentu wejdą również Europejska Solidarność Petra Poroszenki z 7,7 proc. poparcia, Batkiwszczyna Julii Tymoszenko z 6,9 proc. i ugrupowanie Głos Swiatosława Wakarczuka, na które głos oddać zamierza 5,9 proc. wyborców. Pozostałe partie są pod progiem, chociaż nie można wykluczyć, że ugrupowanie "Siła i Honor" byłego szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Ihora Smeszko również wejdzie do parlamentu.

Jednak główna niewiadoma tych wyborów związana jest z obowiązującym na Ukrainie systemem mieszanym. Zgodnie z nim 250 deputowanych jest wybieranych z ogólnokrajowej listy wyborczej, zaś 199 z okręgów jednomandatowych (w Radzie Najwyższej formalnie zasiada 450 deputowanych, jednak po faktycznej utracie kontroli Kijowa nad Krymem i częścią Donbasu w wyniku rosyjskiej agresji w części okręgów jednomandatowych wybory nie są przeprowadzane).

W tych warunkach najciekawsze jest to, jaki będzie wynik partii Zełenskiego w okręgach jednomandatowych. By uzyskać większość w Radzie Najwyższej potrzebne jest zdobycie minimum 226 miejsc. Według sondaży Sługa Narodu otrzyma około 140 miejsc z listy krajowej. Dlatego partia Zełenskiego potrzebuje około 86 deputowanych z okręgów jednomandatowych.

Kto znajduje się na listach Sługi Narodu? 

Na krajowej liście wyborczej partii Zełenskiego są ludzie z kręgów eksperckich, prawniczych i biznesowych. Są to osoby mniej lub bardziej znane, z reguły bez doświadczenia w polityce parlamentarnej i to właśnie oni mają być gwarancją "resetu" systemu. Gorzej wygląda sytuacja z kandydatami w okręgach jednomandatowych. Tam zdarzają się podejrzani biznesmeni, osoby powiązane z lokalnymi układami albo też ludzie kompletnie nieznani, często nie dysponujący środkami finansowymi do prowadzenia efektywnej kampanii. 

Co, jeśli partii Zełenskiego nie uda się stworzyć samodzielnej większości?

Po pierwsze Sługa Narodu może liczyć na poparcie części deputowanych niezależnych z okręgów jednomandatowych. Teoretycznie są to takie wolne elektrony, które mają swobodę działania. W rzeczywistości jednak mają swoje polityczne, oligarchiczne i biznesowe powiązania. Przyłączenie się przez nich do parlamentarnej większości jest korzystne dla ich regionów i w konsekwencji dla nich samych. Partia Zełenskiego może na nich liczyć.

Po drugie, jeśli będzie to konieczne, Sługa Narodu może zawrzeć koalicje. Mówi się tutaj o Batkiwszczynie Julii Tymoszenko oraz partii "Głos" Swiatosława Wakarczuka. To drugie ugrupowanie jest pod wieloma względami podobne do partii Zełenskiego: również posługuję się retoryką wymiany elit i odnowienia systemu, a jego liderem jest wokalista zespołu rockowego Okean Elzy (można powiedzieć swego rodzaju postradzieckiego Rolling Stones). Z kolei Julia Tymoszenko nie atakuje nowego prezydenta, ale daje mu "życzliwe rady". W grę nie wchodzi za to współpraca Sługi Narodu ani z Europejską Solidarnością Poroszenki, ani z prorosyjską Platformą Opozycyjną "Za Życie", które zapewne będą silną i wymagającą opozycją.

Czy wygrana partii Zełenskiego oznaczać będzie zmianę polityki Ukrainy wobec Rosji?

Jeśli chodzi o politykę zagraniczną, w tym stosunki z Rosją, prezydent Zełenski de facto kontynuuję politykę swojego poprzednika, co pokazały jego wizyty w Brukseli, Paryżu i Berlinie oraz szczyt Ukraina-UE w Kijowie. Ukraina znalazła się w takiej sytuacji, że trudno sobie wyobrazić jakiekolwiek "nowe otwarcie". Przed Euromajdanem i wojną na wschodzie kraju możliwe było kontynuowanie zainicjowanej przez prezydenta Łeonida Kuczmę polityki wielowektorowości polegającej na romansowaniu z Zachodem i z Rosją jednocześnie, bez żadnych konkretnych zobowiązań. W tej chwili ruch na Zachód jest jedyną realna opcją, zresztą takie są też nastroje społeczne.

Zełeński porzucił część retorycznego decorum byłego prezydenta Poroszenki. Zerwał z pompatycznym patriotyzmem i radykalnie antyrosyjską retoryką. Jednak Rosję określa jako agresora, prowadzone przez nią działania nazywa wojną i deklaruje, że nie dopuszcza koncesji terytorialnych na rzecz Putina. Zmiana retoryki nie pociąga za sobą zmiany realnej polityki, a ma przyciągnąć wyborców, którzy nie są mocno antyrosyjscy.

Podczas wyborów prezydenckich Zełenski przez wielu uważany był za wielką niewiadomą. Oponenci przestrzegali przed jego powiązaniami z oligarchą Ihorem Kołomojskim. Co możemy powiedzieć o otoczeniu prezydenta?

Wśród ludzi, którymi otoczył się Zełenski są różne grupy. Jest grupa skupiona wokół Andrija Bohdana, który jest szefem prezydenckiego biura. Bohdan jest byłym prawnikiem Kołomojskiego - jednego z najbogatszych Ukraińców oraz właściciela kanału telewizyjnego 1+1, który transmitował całość produkcji filmowej i kabaretowej Zełenskiego. Dla krytyków prezydenta przedstawiających go jako "marionetkę oligarchy" jest to jaskrawy dowód na wzrost znaczenia Kołomojskiego. Tymczasem choć związki miedzy Zełenskim, a medialnym magnatem bez wątpienia istnieją, naturalna wydaje się również emancypacja prezydenta spod jego wpływu. Tak naprawdę dopiero po wyborach - po powołaniu rządu, rozdaniu stanowisk w parlamentarnych komisjach i nominacjach w strategicznych spółkach - przekonamy się jaka są realne wpływy Kołomojskiego. Na pewno jednak nie bez znaczenia jest fakt, że wśród kandydatów w tych wyborach znajduje około 30 osób na różne sposoby powiązanych z oligarchą. Również ostatnie wyroki ukraińskich sądów są dla niego korzystne.

Drugą grupę stanowią przyjaciele i współpracownicy z "poprzedniego życia" Zełenskiego. Serhij Szefir, współzałożyciel firmy producenckiej Kwartał 95, który dawniej pisał scenariusze do produkcji Zełeńskiego, jest jego głównym doradcą. Obowiązki szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Zełenski powierzył Iwanowi Bakanowowi, przyjacielowi z czasów młodości, który przed laty mieszkał w tym samym bloku, co przyszły prezydent.

Trzecią grupę stanowią doświadczeni reformatorzy tacy jak były minister finansów Ołeksandr Danyluk, który został szefem Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony i jest wymieniany wśród kandydatów na przyszłego premiera.

Jakie znaczenie mają wybory na Ukrainie dla Polski?

Dla Polski są to oczywiście bardzo ważne wybory z uwagi na duże znaczenie naszego sąsiada i fakt, że prowadzi on wojnę. Tym więc istotniejsze jest czy nowa władza okaże się stabilna, w jakim kierunku pójdą reformy, i czy nastąpią zmiany w polityce zagranicznej. Sądząc po dotychczasowych krokach Zełenskiego, który nie zdecydował się na złożenie jednej z pierwszych wizyt zagranicznych w Warszawie, można założyć, że Polska nie wskoczy nagle na szczyt priorytetów i w stosunku do naszego kraju nie nastąpią zasadnicze zmiany.

*Tadeusz Iwański - ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce ukraińskiej. Absolwent Filologii Ukraińskiej oraz Studium Europy Wschodniej UW, studiował również na Uniwersytecie im. Iwana Franki we Lwowie oraz w Szkole Nauk Społecznych IFiS PAN i Instytucie Historii PAN; publikuje m.in. w Tygodniku Powszechnym i Nowej Europie Wschodniej. 

Więcej o: