Niemal wszystkie ofiary śmiertelne to zagraniczni turyści. Rosjanin z 2-letnim synem zginął przygnieciony powalonym drzewem w pobliżu hotelu. Gwałtowny wiatr zerwał dach tawerny i przygniótł przebywającą w nim Rumunkę i przebywającego z nią 8-letniego chłopca. Wezbrana woda porwała przyczepę kempingową dwojga czeskich obywateli.
Lokalne władze mówią o ekstremalnej sytuacji, z jaką nie miały wcześniej do czynienia. Gwałtowny wicher wyrywał drzewa z korzeniami, przewracał samochody, zrywał dachy. Wiele dróg w krótkim czasie zamieniło się w rwące potoki. W wielu miejscach został zniszczony asfalt. Poprzewracane zostały słupy energetyczne. Zniszczone zostały domy, hotele i stacje benzynowe. Do tej pory straż pożarna odebrała ponad 600 telefonów z prośbą o interwencję. W akcji prowadzonej w tamtym regionie bierze udział 150 strażaków i 50 wozów.
Dyrektor placówki zdrowia w Nea Moudania na Chalkidiki powiedział, że w nocy zgłosło się tam około 60 rannych w wieku od 7 miesięcy do 72 lat. Część z nich po otrzymaniu pierwszej pomocy opuściła centrum zdrowia, inni zostali przewiezieni do szpitala.
W morzu znalazły się połamane krzesła, parasole i inne przedmioty z lokali znajdujących się przy plażach. Ochotnicy przeczesują plaże w poszukiwaniu osób, które mogły utknąć pod powalonymi przez wichurę przedmiotami. Straż przybrzeżna poszukuje zaginionego rybaka.