Cyprem i jego sprawami ponownie zajmuje się cały świat. Spór o złoża gazu i ropy, znajdujące się w wokół wyspy na Morzu Śródziemnym, przywrócił też pamięć o podzielonym Cyprze. Południowa część "grecka", czyli Republika Cypryjska, to członek UE, z kolei Cypr Północny to nieuznawane państwo, całkowicie zależne od Turcji i jej pomocy.
Wschodnia część Morza Śródziemnego ukrywa złoża gazu i ropy, i - co za tym idzie - wszystkie państwa leżące w tej części akwenu są mocno zainteresowane eksploracją szelfu. Niektórym, jak Republice Cypru, na drodze stanęła jednak Turcja, a wraz z nią - Cypr Północny.
Już na początku 2018 roku Turcja sprzeciwiała się temu, by Cypr poszukiwał na własną rękę podmorskich złóż gazu na południe od Larnaki (miasto leży około 10 kilometrów od "tureckiego" Cypru).
"Greckiemu" Cyprowi groził wtedy prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, zabraniając, by takie poszukiwania prowadzono jednostronnie, bez uznania Tureckiej Republiki Cypru. Wszystko to działo się zaraz po tym, jak turecka straż przybrzeżna staranowała grecki okręt na Morzu Egejskim.
Później te role całkowicie się odwróciły: turecki statek wiertniczy "Fatih" (pol. "Zdobywca", od imienia zdobywcy Konstantynopola Mehmeda II, Mehmeda al-Fatiha) w maju zawitał u wybrzeży Cypru. Wtedy wydano około 20 międzynarodowych listów gończych wobec trzech firm, które wspierały prace tureckiej jednostki.
Minął ledwie miesiąc, a Ankara wysłała w te rejony kolejny statek poszukujący złóż ropy i gazu. Jak opisywał wówczas branżowy portal Energetyka24.com, tym razem to statek "Yavuz", czyli "Okrutny" (przydomek sułtana Selima I, dziadka Selima II, za którego Turcja zaczęła panować nad Cyprem). Nazwy więc - dla historii cypryjsko-tureckiej - wielce wymowne.
Yavuz mimo sprzeciwu władz "greckiego" Cypru wyruszył na wody Morza Śródziemnego, domyślnie ma znaleźć się około 65 kilometrów od wybrzeża państwa. Problem w tym, że w tym rejonie morza Republika Cypru ma swoją wyłączną strefę ekonomiczną, gdzie Turcy po prostu - w świetle prawa międzynarodowego - nie powinni się pojawić ze swoimi statkami wiertniczymi.
2 lipca cypryjskie MSZ zapowiedziało, że jeśli tylko drugi statek wiertniczy zacznie prace, to podejmie dalsze działania prawne wymierzone w Turcję. Działania Ankary - jak donosiła agencja AP - nazwano "wprowadzającym w błąd, bezpodstawnym i niezgodnym z prawem". Tu gwoli wyjaśnienia - Turcja prawa do swoich działań opiera na Cyprze Północnym, który, choć nieuznawany, w jej ocenie ma również swoje wyłączne strefy ekonomiczne.
W spór włączyła się też Grecja, apelując do liderów UE, by potępili Ankarę - do czego rzeczywiście doszło. Na początku lipca Unia Europejska od razu zaczęła od grożenia Turcji sankcjami za te działania.
8 lipca z kolei Cypr zapowiedział, że w jeszcze bardziej zdecydowany sposób będzie dochodził swoich praw. Turcja za to utrzymuje, że po prostu broni praw Tureckiej Republiki Cypru i swoich praw do szelfu. Dzień później sprawa stała się już międzynarodowa - amerykański Departament Stanu włączył się do gry, karcąc Ankarę.
Departament Stanu poza znanym w dyplomacji wyrażeniem "głębokiego zaniepokojenia" próbami Turcji do przeprowadzania odwiertów na wodach Cypru zarzucił Ankarze, że ta prowokuje wzrost napięcia w regionie.
Wzywamy władze tureckie do wstrzymania tych operacji i zachęcamy wszystkie strony do powściągliwości i wstrzymania się od działań, które zwiększają napięcia w regionie
- brzmi komunikat amerykańskiej dyplomacji. W ocenie USA ropa i gaz znajdujące się u wybrzeży Cypru powinny być "równo podzielone" na mocy obopólnego porozumienia "tureckiego" i "greckiego" Cypru.
Czy interwencja Amerykanów cokolwiek przyniosła? Zaledwie w świat poszła wieść o stanowisku Departamentu Stanu, a Turcja oznajmiła, że statek Fatih dalej będzie wiercił, do czego przyłączy się Yavuz, i to w ciągu tygodnia.
Tureckie ministerstwo spraw zagranicznych zdecydowanie oznajmiło, że prace będą kontynuowane i odrzuciło jakąkolwiek krytykę ze strony Unii Europejskiej. Argumenty są dwa: Turcja dalej zasłania się bronieniem interesów Północnego Cypru, ale też twierdzi, że UE nie może być mediatorem w tym sporze, skoro Republika Cypru jest członkiem wspólnoty.