O sprawie informuje m.in. drugi kanał norweskiej telewizji TV2. Według stacji to w próbce pochodzącej z przewodu wentylacyjnego pobranej w poniedziałek po południu wykryto stężenie radioaktywnych substancji 100 tys. razy wyższe niż takie, które zwykle występuje w słonej wodzie morskiej. Jednocześnie jest ono wyższe niż stężenie, które wykryli Rosjanie w badaniach przeprowadzonych 12 lat temu.
- To wstępne wyniki. Próbki zbadamy dokładnie, kiedy wrócimy z ekspedycji - powiedziała Hilde Elise Heldal z norweskiego Instytutu Badań Morskich. Podkreśliła jednak, że odkrycie nie stanowi zagrożenia dla osób biorących udział w wyprawie. Według niej można też na tym terenie bezpiecznie łowić ryby.
Naukowcy uspokajają - możliwe, że tak wysokie stężenie związane jest np. z prądami morskimi i pojawia się okazjonalnie.
- Zaobserwowaliśmy, że raz na jakiś czas z otworu wentylacyjnego wydostaje się swego rodzaju chmura. Pojawiła się ona również wtedy, kiedy pobieraliśmy jedną z próbek, co może wskazywać, że stężenia pojawiają okresowo - twierdzi Hilde Elise Heldal.
W badaniach naukowcy używają wyspecjalizowanego sprzętu, który umożliwia zebranie próbek z wnętrza wraku i z dna morskiego, a potem dostarczenie ich na pokład jednostki badawczej - podkreśla norweski nadawca radiowo-telewizyjny NRK.
Sowiecki okręt atomowy Komsomolet zatonął na Morzu Barentsa 7 kwietnia 1989 roku po tym, jak wybuchł na nim pożar. Zginęło wtedy 42 marynarzy, 27 wydostało się na powierzchnię i zostało uratowanych przez rybaków.
Wrak znajduje się na głębokości około 2 km. Nadal znajduje się w nim broń jądrowa. Okręt był również wyposażony w reaktor jądrowy.
Zarówno Rosjanie, jak i Norwegowie wielokrotnie prowadzili podobne testy od zatonięcia okrętu. Skażenie wykrywali jedynie w latach 1991-1993.