Protesty w Hongkongu. Chiny żądają polityki "zero tolerancji" wobec demonstrujących

Szefowa hongkońskich władz potępiła protesty, podczas których demonstranci "zdobyli" budynek parlamentu i wywiesili w nim dawną flagę byłej kolonii brytyjskiej. O krok dalej idą chińskie media rządowe, które apelują o "zero tolerancji" wobec protestów w Hongkongu.
Zobacz wideo

Szefowa hongkońskich władz Carrie Lam potępiła akty przemocy i wandalizmu, do których doszło w rocznicę powrotu byłej brytyjskiej kolonii do Chin. Demonstranci wdarli się do siedziby lokalnego parlamentu, demolując częściowo salę obrad. W nocy policja odbiła budynek.

Przeciwnicy kontrowersyjnej ustawy o ekstradycji wdarli się do budynku parlamentu, forsując szklaną elewację na jego parterze. Na kilka godzin zajęto salę obrad Rady Legislacyjnej.

Sceny, których byliśmy dziś świadkami, smucą i szokują. To ekstremalny przykład aktów przemocy i wandalizmu dokonanych przez osoby szturmujące budynek Rady Legislacyjnej. To jest coś, co powinniśmy poważnie potępić

- mówiła na nocnej konferencji prasowej szefowa hongkońskich władz Carrie Lam.

Chiny chcą polityki "zero tolerancji"

Chiński dziennik "Global Times" podkreśla, że uczestnicy protestów wykazali się "całkowitą arogancją wobec prawa". "Chińskie społeczeństwo zbyt dobrze wie, że polityka zerowej tolerancji to jedyny lek na tak destrukcyjne działania. W przeciwnym razie i bez takiej polityki będzie to jak otwarcie puszki Pandory" - pisze "Global Times". "China Daily" wzywa zaś do większej integracji Hongkongu z Chińską Republiką Ludową. W ramach polityki "jedno państwo, dwa systemy" mieszkańcy Hongkongu korzystają z praw obywatelskich niedostępnych dla obywateli kontynentalnych Chin.

Protesty w Hongkongu

W budynku parlamentu protestujący pozostawili po sobie na ścianach graffiti z antyrządowymi hasłami. Zamalowane zostały obecne emblematy Specjalnego Regionu Administracyjnego, którym jest Hongkong. Przez pewien czas na sali obrad umieszczono pochodzącą z czasów kolonialnych flagę.

Protesty w byłej brytyjskiej kolonii wywołały plany wprowadzenia prawa ekstradycyjnego, zezwalającego na przekazywanie osób podejrzewanych o popełnienie przestępstw chińskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Demonstranci żądają wycofania z parlamentu ustawy ekstradycyjnej. Władze zamroziły już proces legislacyjny tego projektu, ale opozycja chce całkowitego wycofania dokumentu. 

Więcej o: