Zamieszki wybuchły w pobliżu miejsca, gdzie władze obchodziły przypadającą dziś rocznicę powrotu Hongkongu do Chin. Metalowymi policyjnymi barierkami wybijane są szyby na parterze budynku, który jest siedzibą lokalnego parlamentu. Policjanci użyli gazu łzawiącego.
W związku z zaistniałą sytuacją i próbami dostania się przez protestujących do parlamentu, rząd wydał czerwony alarm - informuje CNN. Nakazał wszystkim pracownikom jak najszybsze opuszczenie budynku, ponieważ nie wiadomo, kto tak naprawdę w nim przebywa. Jednocześnie prodemokratyczni prawodawcy ostrzegają protestujących, że jeśli wejdą do budynku parlamentu, grozić im będzie do 10 lat więzienia.
Protesty, które z różna intensywnością trwają już od kilku tygodni, wywołała próba wprowadzenia prawa umożliwiającego ekstradycję mieszkańców Hongkongu do Chin. Mieszkańcy obawiali się, że umożliwiłoby to chińskim władzom represjonowanie opozycji w częściowo autonomicznym mieście. W największym marszu wzięło udział około 2 milionów osób. Władze wycofały się z pomysłu szybkiego przegłosowania ustawy, ale teraz demonstranci żądają całkowitego wycofania projektu z parlamentu.
Dzisiejsza fala wzburzenia przypada w rocznicę przyłączenia się Hongkongu do Chin. Była brytyjska kolonia stała się częścią Chińskiej Republiki Ludowej 1 lipca 1997 roku.